niedziela, 29 września 2013

Twenty

Notka pod rozdziałem bardzo ważna!

Caitlin
Stałam przed nim wpatrując się w jego brązowe oczy, a on powiedział powoli:
- Może porozmawiamy u mnie? Wchodź- wskazał ręką bym weszła.
Weszłam powoli do jego domu zdejmując buty.
- Nikogo nie ma?- Zapytałam zdziwiona.
- Nie rodzice i Jazzy są u kuzynów- powiedział wchodząc po schodach. Weszłam po woli za nim. Justin otworzył nogą drzwi swojego pokoju, a moim oczom ukazało się ogromne łóżko. Pościel była biała, ale poduszki były kremowe. Ściany były prawie tego samego koloru, zdobiły je zdjęcia prawdopodobnie całej jego rodziny.
- Więc, o czym chcesz porozmawiać?- Owinął swoje ramiona wokół mnie.
- Justin…- zaczęłam- ostatnio dużo myślałam.
- Okej?- Justin powiedział rozbawiony.
-To nie jest śmieszne- powiedziałam uśmiechając się. Nie mogłam być poważna, kiedy on był taki rozbawiony.  Szatyn usiadł na końcu swojego łóżka. Usiadłam obok niego.
- Kim był ten gość wczoraj? Przepraszam nie zapytałam wczoraj wiesz...- Powiedziałam mając nadzieję, że nie będę musiała przypomniał mu o tym jak upiłam się bez wyraźnego powodu, a rano ledwo wstałam. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego przyjechałam samochodem. Spokojnie, nie miałam kaca tylko bolała mnie głowa z powodu braku snu. Musiałam wstać rano by odwieść Destiny na lotnisko.
- Nikt ważny – jego oczy pociemniały.
- Justin… może trochę wypiłam, ale to wczoraj było, co najmniej dziwne- wyszeptałam jakbym chciała by nikt oprócz Justina mnie nie usłyszał.
- Nie wiem… nie wiem czy Ty chcesz wiedzieć- wyszeptał równie cicho jak ja.
- Jeśli jesteś gotowy by cokolwiek mi powiedzieć, to tak- powiedziałam przełykając ślinę.
- Co chcesz wiedzieć?- Zaczął powoli.
Wstałam z łóżka i oparłam się o komodę na końcu pokoju.
- Justin…, jeśli nie chcesz możesz nie mówić nic, zrozumiem- powiedziałam wpatrując się w jego smutne oczy.
Miałam okropne wyrzuty sumienia, że w ogóle zaczęłam ten temat. Coś mówiło mi, że wszystko ma związek z Mayą, pewnie nie było inaczej. Zaczęłam się trochę denerwować, kiedy Justin nie odezwał się od dobrych pięciu minut. Sekundy mijały jak godziny.
- Może usiądziesz. To nie jest krótka historia.
Zrobiłam to, o co prosił. Poczułam nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Głośno przełknęłam ślinę, kiedy usłyszałam jego głos.
-Ja nigdy tego nikomu nie opowiadałem …nie wiem jak zacząć- westchnął chowając twarz w dłoniach.
- Nie mu…
-Muszę, ufam Ci, Caitlin. Powinnaś o tym wiedzieć.
Poczułam stado motyli w moim brzuchu. Wiem, to nie jest odpowiednia chwila na to, ale… „Ufam Ci, Caitlin”.
- Miałem siedemnaście lat. Wtedy zacząłem spotykać się z Mayą. Kochałem ją, była moją pierwszą miłością- mówił, a w jego głosie słychać było smutek i rozpacz po utracie ukochanej osoby.
- Justin, jeśli…
- Cii- powiedział przykładać swój palec do moich ust.
- Nie wiem czy wiesz, ale ona miała wypadek. To było straszne, nadal mam przed oczami rozbity samochód. Myślę, że oszczędzę Ci reszty.
Skinęłam tylko głową.
- Nie mogłem się po tym pozbierać. Kompletnie nic mi nie pomagało. Nie mogłem znieść ludzi, którzy mówili mi „ Tak, bardzo mi przykro”, „Była taka młoda”. Wyjechałem z Avalon. Z nadzieją, że może tak, choć na chwilę zapomnę. Narkotyki, alkohol, dziewczyny. Myślę, że rozumiesz i nie muszę tego tłumaczyć.
- Poznałem tam James’a. Tak, to ten sam mężczyzna, który był wczoraj przez klubem.- Zatrzymał się na chwilkę, a potem dodał- Ja musiałem sobie tam jakoś radzić. Sprzedawałem narkotyki.
Przyłożyłam dłoń do ust, a moje oczy zrobiły się tak duże jak piłki pingpongowe. Justin wpatrywał się na mnie, a w jego oczach widoczny był ból. Nie chciałam urazić go moją reakcją.
- Nie brałeś, prawda? Justin, proszę….-  Błagałam próbując przekonać samą siebie.
On tylko odwrócił się w drugą stronę i uderzył pięścią w ścianę. Pobiegłam do niego szybko i złapałam za rękę.
- Justin do cholery! Co Ty robisz? – Wykrzyczałam, kiedy kilka łez spłynęło po moim policzku- Przepraszam, nie chciałam by tak to wyglądało. To nie ważne, co robiłeś, nie ważne, okej? To nieważne.
- Gdyby to nie było ważne nie zareagowałabyś tak- uśmiechnął się sarkastycznie.
- Przepraszam zachowałam się jak idiotka- wyszeptałam cicho.
Teraz zapomniałam o wszystkim, co powiedział, to wszystko działo się zbyt szybko. Wychodzi na to, że mój chłopak był dilerem i brał narkotyki? Chyba nie chciałam wiedzieć nic więcej. Nie chciałam bezprawnie go osądzać. Nie chciałam robić nic, co by go zraniło. Wtuliłam się w jego silne ramiona i wyszeptałam:
-Przepraszam.  Nie chcę Cię osądzać. Teraz już jest dobrze- otarłam łzy by nie zamoczyły jego koszuli- Jesteśmy razem i jest dobrze, prawda?- Zapytałam.
- Tak, skarbie. Jest dobrze – powiedział cicho całując mnie w czoło.
Zamknęłam oczy i dałam upust wszystkim emocjom. Justin pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
-Nie chcę byś płakała przeze mnie, nie rób mi tego.
- Płaczę, bo się martwię?- Próbowałam się uśmiechnąć.
- Nikt nie jest wart Twoich łez, ja już na pewno nie jestem ich wart.
W każdym innych okolicznościach uznałabym to za cudowne, ale pomijając to, czego właśnie się dowiedziałam…
- Justin, czuję się jak w jakimś śnie. Koszmarze? Przecież mogło Ci się coś stać. Z tego, co wiem handel narkotykami nie należy do bezpiecznych zadań…
- Naprawdę tym się teraz martwisz?- Odpowiedział uśmiechając się szeroko. Nie mogłam nie odwzajemnić uśmiechu.
- Tak. Martwię się o Ciebie, proszę nie rób tego więcej. Maya nie była by zadowolona Justin… Teraz patrz na Ciebie z góry i pewnie się martwi, nie zawiedź jej.
- Postaram się się- powiedział cicho. Staliśmy wtuleni w siebie, kiedy na łóżku Justina zawibrował telefon. Podeszłam po niego by go podać. Na wyświetlaczu pojawił się napis „James”. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.


___________________________________________

Zanim zacznę cokolwiek pisać...przepraszam,że rozdział, nie pojawił się w piątek.
Mam nadzieję,że ten jeden raz mi wybaczycie <3

Nie wiem czy rozdział Wam się podoba, mam małą nadzieję, że jednak przypadnie Wam do gustu! :)
Pojawiło się konto Caitlin na tt!

Mam nadzieję,że dacie jej follow :D
@CaitlinFinleyPL

 
Chcecie stworzyć konto jakiegoś bohatera napiszcie do mnie na tt :) @this_is_my_fate
Jeszcze raz bardzo przepraszam,że musieliście czekać, ale wiem,że się nie gniewacie, ponieważ mam najlepszych czytelników na świecie :)

Kolejny w niedzielę :)

Mam nadzieję,że zostawicie komentarz :)
Jak myślicie czego tym razem chce James?

piątek, 20 września 2013

Nineteen


Caitlin
Nadal staliśmy na parkingu obok klubu. Mężczyzna, którego imienia nie znałam podszedł do nas bliżej.
- Justin- powiedziałam cicho.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- Mężczyzna złośliwie się uśmiechnął.
Gdyby było to możliwe z nozdrzy Justina wydostałby się ogień. Kompletnie nic nie rozumiałam ,a złość  była widoczna na każdym skrawku jego twarzy.
- Cieszyłbym się gdybym Cię nie widział- Justin zacisnął zęby na dolnej wardze.
- Oh, a to kto?- mężczyzna spojrzał na mnie, a ja automatycznie spuściłam wzrok.
- Nawet o tym nie myśl popieprzony idioto!- powiedział Justin odpychając go.
- Spokojnie- mężczyzna uniósł dłonie w obronnym geście.
- Czego tu szukasz Colt?- Justin z każdą sekundą był coraz bardziej zdenerwowany.
- Chyba szukałem Ciebie, ale patrz znalazłem- obrzydliwy uśmieszek nie znikał z jego twarzy.
- Caitlin idź do samochodu- odwrócił się w moją stronę- proszę- szepnął.
Głośno przełknęłam ślinę i zrobiłam to, o co mnie prosił wsiadłam do jego porsche. Usiadłam na wygodne siedzenie i zacisnęłam ręce po bokach fotela. Wpatrywałam się w scenę przede mną.
Po mojej głowie zaczęło krążyć milion myśli, ale każda z nich wydawała się niedorzeczna. Drzwi samochodu mocno zatrzasnęły się.
- Justin wszystko w porządku?- Zapytałam zapinając pas bezpieczeństwa.
- Tak, jest okej- zmusił się do uśmiechu.
- No nie wiem…
- Caitlin jesteś pijana- powiedziała zaciskając palce na kierownicy, a ja w tej samej chwili zrobiłam się bardziej trzeźwa niż kiedykolwiek byłam. Całą drogę żadne z nas nic nie powiedziało. Ja wpatrywałam się bezmyślnie w okno, a Justin skupił się na prowadzeniu auta. Kiedy się zatrzymał otworzyłam drzwi i wysiadłam, on zaskakująco szybko znalazł się przy moim boku.
- Chodź ze mną- powiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu.
- A jeśli ktoś mnie zobaczy?- uśmiechnął się szeroko.
- Jest druga w nocy Justin- wyszeptałam cicho.
Ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Justin podniósł mnie bym nie musiała przechodzić przez schodki. Wygrzebałam kluczyki i przekręciłam klucz dwa razy.
- Tylko cicho mogą się obudzić- powiedziałam mu do ucha.
- Jasne- odpowiedział całując mnie po szyi.
Kiedy po cichu wdrapaliśmy się po schodach do mojego pokoju położyłam się na łóżku.  Równie dobrze mogłabym teraz zasnąć.
- A dla mnie jest jakieś miejsce?
Pokiwałam głową odsuwając się na bok. Justin położył się tuż obok mnie obejmując mnie ramieniem. To zaskakujące jak bezpiecznie się czułam, kiedy przy mnie był.
- Co się dzieje w twojej głowie, kiedy słyszysz moje imię?- Powiedziałam nie zastanawiając się nad tym jak bardzo głupie to było. Usłyszałam jak Justin cicho chichota.
- Trudno to opisać Caitlin – powiedział jeszcze mocniej mnie do siebie przytulając.
Uśmiechnęłam się zadowolona. Taka odpowiedź jak najbardziej mi pasowała.  Poruszyłam się i wyplątałam z jego uścisku. Stanęłam obok łóżka.
- Idę się przebrać i takie tam, poczekasz?- Zapytałam biorąc piżamę, a dzisiaj także spodenki do tego.
- Jasne- Justin powiedział opierając się poduszki z tyłu łóżka.
Kiedy zamknęłam za sobą drzwi sprawdziłam czy zamknęłam je. Nie wiem, dlaczego, ale zawsze to robiłam. Nie ważne gdzie byłam. Powlokłam się do umywali i chwyciłam mleczko do demakijażu i waciki. Starannie zmyłam makijaż z całej twarzy. Potem ubyłam zęby i związałam włosy w koński ogon. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jak bardzo jestem zmęczona. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, więc szybko przebrałam się w piżamę, a ubrania, które miałam dzisiaj na sobie wrzuciłam do kosza na brudy.
- Mam nadzieję, że nie nudziłeś się zbytio - powiedziałam zamykając za sobą drzwi łazienki.
- Nie – odpowiedział.
Nadal leżał na łóżku. Jego buty leżałby gdzieś obok. A on na moim łóżku… na moim łóżku.  Jego włosy były jak zwykle perfekcyjnie ułożone. Miał na sobie zwykłą, białą koszulkę, która odkrywała jego umięśnione ramiona i tatuaże. Z jego szyi zwisał złoty łańcuszek.
- Nie rozumiem, po co w ogóle nakładasz makijaż- powiedział zamyślony.
- Ugh. No nie wiem ….by nie wyglądać tak?- Pokazałam na swoją twarzy.
Usiadłam na łóżku.
- Ale wyglądasz pięknie bez makijażu w tym rozciągniętych dresach i rozczochranych włosach – powiedział kładąc swoją rękę na mojej.
- Co mam rozczochrane włosy?- Zażartowałam, a on przewrócił swoimi brązowymi oczami.
Położyłam się na łóżku i odwróciłam w jego stronę. Opierał się na swojej dłoni.
Dotknął moich włosów bawiąc się końcówkami.
- A Ty, co robisz, że masz takie perfekcyjne?- Zmieniłam szybko temat.
- Dobry żel do włosów zwykle wystarcza- powiedział puszczając mi oczko.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Pewnie Destiny miała dość imprezy i postanowiła wrócić do domu.  Wstałam szybko z łóżka. Justin zrobił to samo
- Jeśli chcesz możesz zostać- powiedziałam.
- Nie, nie chcę byś czegokolwiek żałowała, kiedy obudzisz się rano- pocałował mnie w czoło.
Pocałunek w czoło o zdecydowanie najbardziej urocza rzecz na świecie. Justin złapał mnie za rękę i tak zeszliśmy na dół.
- Wejdź- powiedziałam wpuszczając Destiny do środka.
Ledwo stała na swoich wysokich obcasach. Pokiwałam głową rozbawiona.
- Ja już pójdę na górę- wskazała na schody i ruszyła w ich stronę.
- Do zobaczenia- powiedział Justin składając  kilka pocałunków za moi uchem zaraz potem  przeniósł się na moją szyję.
- Idź już- wypchnęłam go delikatnie za próg domu. A on szeroko się uśmiechnął. Musnęłam delikatnie jego policzek i zamknęłam cicho drzwi by nie obudzić moich rodziców.
***
- Nie mów, że będziesz płakać- powiedziała Destiny smutno się uśmiechając.Pytała o to mnie? Sama miała załzawione oczy.
- Postaram się się- odwzajemniłam uśmiech. I uściskałam ją.
Rozejrzałam się, a dookoła mnie było mnóstwo osób które się żegnały byli też tacy którzy dopiero się witali. Niestety byłam w tej pierwszej grupie.
- Lot sto dwadzieścia pięć do Chicago odlatuje za piętnaście minut prosimy pasażerów o zajęcie miejsc- głos rozbrzmiał w pomieszczeniu większość osób zaczęła iść w jednym  kierunku.
- Trzymaj się i obiecaj, że zadzwonisz- powiedziałam do Destiny.
- Obiecuję- odpowiedziała mi i ruszyła na przód ciągnąc za sobą swoje ciężkie walizki. Odwróciła się jeszcze na chwilę i posłała mi buziaka. Kiedy jej brązowe loki zniknęły w tłumie udałam się na parking. Rozglądałam się i szukałam swojego samochodu. Kiedy go znalazłam wsiadłam do środka i oparłam się o siedzenie, głośno wypuszczając powietrze. Sięgnęłam do schowka, z którego wyciągnęłam lusterko. Dzięki Bogu mój makijaż pozostał taki, jaki miał być. Wszystko dzięki wodoodpornym kosmetykom, które dostałam od mamy na święta. Odpaliłam silnik i ruszyłam przed siebie, jednak droga, którą wybrałam nie prowadziła do mojego domu. Wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Dotknęłam palcami dzwonka. Ujrzałam w nich Justina.
- Co tutaj robisz?- Spojrzał na mnie zdziwiony z drugiej strony zadowolony.
- Myślę, że musisz mi coś wyjaśnić- powiedziałam.

______________________________________________
Kolejny rozdział pojawi się w piątek, jeśli pod tym będzie 25 komentarzy <3

Dobra wiadomość! Rozdziały będą dłuższe, cieszycie się?:D

Jak myślicie o co chodzi Caitlin? :o

Mój twitter --->@this_is_my_fate

piątek, 13 września 2013

Eighteen

Czytam= komentuję :)
Justin
- Wstaniesz kiedyś? Jest już osiemnasta- powiedziała moja ściągając kołdrę z mojej głowy.
- Mamo- jęknąłem wstając. Przeczesałem dłonią swoje włosy, które opadały na czoło.
- A co zamierzasz robić w nocy?- Spojrzała na mnie podnosząc brew.
- Um, spać?- Odpowiedziałem wychodząc z pokoju.
Wszystko zaczęło mi się przypominać. Wspomnienia z wczorajszej nocy powoli do mnie docierały. Nie piłem dużo. Nie aż tyle by stracić kontakt z rzeczywistością. Wszytko pamiętałem tak dokładnie jak gdyby to stało się minutę temu. Otworzyłem drzwi lodówki i sięgnąłem po butelkę wody. Uśmiechnąłem się na wspomnienie o tym jak „ wyznałem” miłość Caitlin. Kiedy Maya umarła myślałem, że nie ma dla mnie jakiejkolwiek nadziei.
 Jestem dumny z mojego serca. Tak wiele razy zostało zranione, oszukane, łamane, ale nadal jakoś działa. Sam nie wiedziałem jak to się stało. Kiedy to się stało…
- Więc jak impreza?- Moja mama  uśmiechnęła się szeroko.
- No wiesz… trochę potańczyliśmy… może trochę wypiliśmy.. no wiesz jak impreza- powiedziałem biorąc łyk wody.
- Mam nadzieję, że nie zbyt dużo- podniosła brew.
- Przecież mnie znasz- powiedziałem.
- No właśnie znam- pokręciła głową.
- Daj spokój mamo- pogłaskałem ją po ramieniu.
Chyba dała za wygraną, bo odeszła w kierunku salonu gdzie Jazmyn oglądała dobranockę.
- Hej księżniczko- powiedziałem siadając obok niej na podłodze, obok telewizora.
- Justi- krzyknęłam przytulając się do mnie.

Caitlin
- Nie wierzę! Boże daj mi takiego Justina!- Powiedziała Destiny siadając obok mnie na łóżku.
- Ja nawet nie wiem, kiedy to się stało- wyznałam bawiąc się swoimi palcami.
- Zapewne- Destiny uśmiechnęła się szeroko
- A Ty jak się bawiłaś? Chyba dobrze… nie widziałam Cię przez całą imprezę.
- No wiesz… poznałam przystojnego chłopaka- powiedziała uśmiechając się sama do siebie- Leo..Chyba tak miał na imię… No i trochę wypiłam. No i się całowaliśmy- powiedziała wstając z łóżka.
- Wow. Widzę, że wieczór zaliczysz do udanych?
- Jak najbardziej- powiedziała poprawiając swoje włosy.
- Może jesteś głodna?- Zapytałam wstając.
- Tak troszeczkę.
- Więc chodźmy coś zjeść- zaproponowałam.
Kiedy zeszłyśmy do kuchni Destiny sięgnęła po płatki śniadaniowe na półce.
- Płatki śniadaniowe na kolację, okej – powiedziałam przechylając głowę na bok.
- Oh, daj spokój.
Umieściłam dwie miski na stole. Moja przyjaciółka nasypała do nich płatki. Wyciągnęłam z lodówki mleko.
- I jak Sylwester, dziewczynki?- Powiedziała moja mama jeszcze w szlafroku. Jej nieułożone były upięte z boku. 
- Ohoho, widzę, że Twój świetnie- puściłam do niej oczko.
- Caitlin,skarbie nie teraz proszę- powiedziała nalewając sobie kawy do filiżanki.
- Okej- podniosłam ręce w obronnym geście.
- Słyszałaś o tej imprezie w klubie?- Destiny podeszła do blatu, kiedy moja mam zniknęła w salonie.
- Kolejna impreza? Daj spokój- powiedziałam siadając w jadalni.
Minęło kilka godzin od czasu, kiedy wróciłyśmy z imprezy Tylera. Nawet nie wyspałyśmy się dobrze przez ten czas. Zaczęłam mieszać łyżeczką w misce płatków śniadaniowych, które jadłyśmy praktycznie na kolację.
- Caitlin to moja ostatnia noc tutaj- powiedziała robiąc minę szczeniaczka.
Ten tydzień, który spędziłam z Destiny minął tak szybko, zdecydowanie za szybko, ale bawiłyśmy się naprawdę świetnie jak wtedy w Chicago.
- Jesteś pewna? – Podniosłam brwi.
- Tak to będzie najlepsza noc w naszym zyciu, zobaczysz- zastukała swoimi długimi paznokciami o stół.
Obyś się nie myliła.
                                                                                   ***
W klubie chyba już każde miejsce było zajęte, nieważne czy siedzące przy barze czy stojące na parkiecie. Było bardzo ciasno, a wszędzie byli imprezujących ludzie. Alkohol lał się strumieniami do ich gardeł. Jakaś para na końcu sali zdawała się być bardzo zajęta. Szybko odwróciłam wzrok.
- Dobrze się bawisz?- Zapytał Justin łapiąc mnie za rękę.
- Nie bardzo- posłałam mu niepewne spojrzenie.
Justin uśmiechnął się szeroko i wyprowadził mnie z tłumu. Minęliśmy wiele dziewczyn, które ubrane były w bardzo krótkie i obcisłe ciuchy. Kręciły tyłkami nad kroczami ich partnerów. Skrzywiłam się.
Wszędzie unosił się zapach papierosów i alkoholu, co nie było przyjemne.  Dałam się prowadzić Justinowi, a on zaciągnął mnie do baru.
- Chcesz się czegoś napić?
Przeanalizowałam wszytko w głowie. Jakie to ciągnie za sobą konsekwencje… Chwila, chwila… To miałbyś najlepszy wieczór mojego życia, prawda?
- Drink?
- Po co drink, jeśli możemy kupić całą butelkę?
Justin spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili kąciki jego ust uniosły się lekko. Zamówił to, o co prosiłam, a kiedy kelnerka postawiła przede mną butelkę wzięłam ją w rękę i ruszyłam w stronę schodów, które prowadziły na balkon, z którego było widać wszystko to, co działo się na dole. Justin posłusznie szedł za mną. Oparłam się o barierkę i otworzyłam butelkę i upiłam spory łyk. Palący płyn przepłynął przez moje gardło. Wypiłam jeszcze trochę, a potem znowu i znowu. Chyba zamierzałam się upić na dobre. Ale z drugiej strony to jest okropne… jak ludzie mogą to pochłaniać w takich wielkich ilościach.
- Ohoho- powiedział Justin zabierając mi butelkę z ręki i stawiając na podłodze.
- Hmm?- Zapytałam.
Wtedy jego umięśnione ramiona owinęły mnie ścisło. Muszę przyznać, że bardzo przyjemne uczucie.
- Chcesz się upić?- Wyszeptał mi do ucha lekko się śmiejąc. Złożył kilka pocałunków za nim.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda?- powiedziałam wpatrzona w tańczących ludzi na dole.
- Ale nie dziś- powiedział szybko.
- Dlaczego?- Odwróciłam się do niego patrząc w jego brązowe tęczówki. Ledwo, co było je widać w klubie było bardzo ciemno, ale nie dość ciemno bym zauważyła, że przewraca oczami.
- Daj spokój Justin to tylko impreza- wyszeptałam w jego usta.
- Ale nie pozwolę Ci się upijać tak bez powodu.
- Może powinieneś- powiedziałam muskając jego miękkie usta.
- Zabiorę Cię do domu, chodź- Justin objął mnie swoim ramieniem.
- Ale Destiny- powiedziałam rozglądając się dookoła.
- Poradzi sobie.
Wyszliśmy na zewnątrz, a fala chłodnego powietrza uderzyła w moje ciało. Nacisnęłam swoją skórzaną kurtkę mocniej. I zapięłam prawie pod samą szyję. Zaczęło lekko kręcić mi się w głowę. Dotknęłam swoich skroni. Justin to zauważył.
- Jutro będziesz miała kaca- powiedział kiwając głową.
- Wiem- powiedziałam jak gdybym była dzieckiem i ktoś zabrał mi lizaka.
Spojrzałam w stronę, w która patrzy Justin. Stal tam wysoki mężczyzna, którego widziałam pierwszy raz w życiu.
- Justin wszystko dobrze?-  Złapałam go za rękę stojąc kilka centymetrów za nim.
Zignorował moje pytanie, ale na jego twarzy widoczna była złość. Jego brązowe tęczówki płonęły ze złości.
- Co Ty tu robisz do cholery?- powiedział do mężczyzny.

________________________________
Przepraszam, nie wyszło tak jak chciałam, ale jakoś sobie poradzimy :D
Wiem, że rozdział miał być w środę, ale szkoła. Nie wińcie mnie! :)
Dziękuję za 31 komentarzy! WOOOOOW. Tego się nie spodziewałam. Gdyby tyle było przy tym rozdziale oszalałabym ze szczęścia. :D

Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. <3 Kolejny w piątek.
Napiszcie mi kim waszym zdaniem jest mężczyzna którego spotkał Justin. Macie jakieś pomysły?:)

piątek, 6 września 2013

Seventeen

Teraz możecie dodawać komentarze i nie musicie wpisywać  kodu z obrazka więc mam nadzieję,że więcej osób będzie komentować. Jeśli jednak nie będę musiała zawiesić bloga :(
Może zostawicie komentarz? :)  Dla Was to sekunda, a dla mnie motywacja do dalszego pisania . Miłego czytania xoxo


Justin
Pamiętam. Pamiętam jak po raz pierwszy ją zobaczyłem. Był pierwszy dzień szkoły, a ona była uśmiechnięta. Do cholery, przecież to pierwszy dzień szkoły… Jej bystre oczy patrzyły w moje. Była piękna. Jest piękna. Jej długie, brązowe włosy opadały na plecy. Zawsze pyły tak idealnie ułożone. Nie, nie spędzała dziesięciu godzin przed lustrem. Po prostu takie były. Idealne. Jak ona.
- Wszystko dobrze?- Zapytała moja mam siadając na kanapie.
- A czemu miało być coś nie tak?- Mrugnąłem kilka razy.
- Nie, nic- uśmiech zagościł na jej twarzy. Pokiwałem głową, a ona podniosła ręce w geście obronnym.
- Justin! Justin!- Krzyczała Jazmyn biegnąc w moją stronę.
- Hmm?- Powiedziałem łaskoczą ją w brzuch.
Kiedy opanowała swój uroczy śmiech powiedziała:
- Zabierzesz mnie do podwodnego zoo?- jej brązowe oczka wpatrywały się w moje.
Podwodne zoo? Spojrzałem na nią pytającą, ale nie było szansy by mi wytłumaczyła.
- Ach! Chodzi Ci o oceanarium? -  Pokiwała głową na tak.
Przyłożyłem rękę do czoła.
- Jasne, Jazmyn zabiorę Cię do podwodnego zoo- powiedziałem śmiejąc się.

Caitlin
Kiedy zdałam relację z mojej „randki” z Justinem Destiny cały czas się śmiała i klaskała w ręce dodając czasami „och, jaki on jest uroczy!”.
- Myślisz, że to nie problem, jeśli pójdę?- Zapytała nakładając wiśniowy błyszczyk na usta.
- Nie, wszystko dobrze. Pytałam Tylera nie ma nic przeciwko.
Wyjmując pudełko butów z szafy zajrzałam do środka. Kryły się tak wysokie, czarne szpilki. Zdecydowanie to, czego szukałam. Wsunęłam je na stopy.
- Wyglądam przy Tobie jak krasnal- powiedziała z odrazą Destiny.
Posłałam jej minę, którą mogła odczytać, jako „Dobrze, że to powiedziałaś. Sama bym Ci tego nie powiedziała”.
- Nie prawda, wyglądasz pięknie- uniosłam lekko kąciki swoich ust. Moja przyjaciółka zrobiła to samo.
- Dlaczego nie robią wyższych szpilek?
- Mówisz poważnie? Te mają z dziesięć centymetrów.
- Och, wiem, ale to nadal za mało.
Przewróciłam oczami.
- Chyba nie chcemy się spóźnić, prawda?
Otworzyłam drzwi swojego pokoju i usłyszałam dźwięk obcasów uderzających o podłogę.
- Jak się spóźnimy to Ci nie daruję- powiedziałam wskazując palcem na Destiny.
- Ugh. Już, już.
                                                                       ***
- Tu jesteś- Justin wyszeptał mi do ucha, kiedy tylko weszłam. Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam tak być przodem do niego.
- Tęskniłeś?- Podniosłam brew.
- Bardzo- złożył kilka pocałunków za moich uchem.
Moja klata piersiowa unosiła się szybko.
- Echem, Caitlin?
Odwróciłam się niechętnie sprawdzając, kto właśnie przerwał mi tak wspaniały moment.
-Tak, Ally?
Zły, zły moment dziewczyno.
- Wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku, wiem, że to za kilka godzin, ale potem już Cię nie znajdę – uśmiechnęła się, a w jej policzkach ukazały się urocze dołeczki– Tobie też Justin.
- Dziękujemy -powiedzieliśmy wspólnie- Tobie też wszystkiego najlepszego- przytuliłam ją do siebie.
- Więc, na czym skończyliśmy?- Justin zapytałam robiąc kilka kroków do przodku, więc ja musiałam zrobić kilka do tyłu. W rezultacie dotykałam plecami drzewa. Chłopak wyciągnął jedną rękę i podparł się o pień.
- Myślę, że na tym- powiedziałam przyciągając go bliżej siebie.
-Podoba się mi się- zamruczał mi do ucha.
Uśmiechnęłam się szeroko, a on włożył kosmyk moich włosów za ucho. Byłam tak zajęta rozmową z Justinem, że nie zauważyłam jak dużo osób przyszło na imprezę Tylera. Uwierzcie mi trudno się skupić na czymś innym, kiedy on jest w pobliżu.
- O patrz! Huśtawka!- Powiedziałam wskazując palcem na huśtawkę w dalszej części podwórka.
Znajdowała się dość daleko. Gdzieś gdzie nie było już imprezowiczów.
- Ile Ty masz lat?- Justin spojrzał na mnie śmiejąc się.
- Dawno się nie huśtałam, chodźmy- złapałam go za rękę.
Kiedy byliśmy już blisko Justin wyprzedził mnie i posadził swój tyłek na huśtawce. Podniosłam brew pytająco, a on poklepał swoje kolano. Podeszłam do niego usiadłam okrakiem.
- A ja się urwie?- Spojrzałam na łańcuchy na górze.
- To siostra Tylera nas znienawidzi- powiedział wpatrując się w moje oczy. Chciałabym zatrzymywać takie chwile w życiu ,a kiedy jest mi smutno to po prostu do nich wracać. Dlaczego życie nie ma opcji zatrzymaj, przewiń czy zatrzymaj?
Położyłam swoją rękę na jego karku, a on owinął swoje ręce wokół mojej tali. Teraz byłam pewna, że nie spadnę. Nasze twarzy były tak, blisko, że niemal stykaliśmy się nosami. Justin uśmiechnął się i musnął delikatnie moje usta.
- Um, zejdziesz i mnie pohuśtasz? – Zaproponowałam.
- Boże, Caitlin…- Justin postawił mnie na ziemi i sam zszedł. Po czym ustał z tyłu i popchnął huśtawkę.
Trzymała mocno łańcuchy po bokach. Nigdy nic nie wiadomo. Kiedy tak się unosiłam się z góry na dół przypomniałam sobie wszystkie chwile, które spędzaliśmy wspólnie z rodzicami na Florydzie. W każde wakacje tam bywałam. Byłam małą dziewczynką i kiedy tylko zauważyłam w pobliżu huśtawkę natychmiast do niej biegłam. Chyba nic się nie zmieniło… chyba tylko to, że jestem teraz trochę większą dziewczynką.
- Caitlin- Justin wyrwał mnie z zamyślenia.
-Hmm?
- Może starczy?- Zaproponował stając naprzeciwko mnie. Nasze twarze były na równej wysokości.
- Dobrze, już się tak nie denerwuj- powiedziałam dotykając jego nosa.
- Zachowujesz się jak dziecko, naprawdę- powiedział śmiejąc się.
Przewróciłam oczami i wstałam z huśtawki. Na moje szczęście założyłam dziś wąskie dżinsy, a nie sukienkę. Ruszyliśmy w stronę ogrodu. Z głośników wydobywała się szybka piosenka, idealna do tańca. Wszyscy zdawali się świetnie bawić wić i ja zamierzałam. Może pokonam swój lęk przed publicznym tańczeniem? Justin obejmując mnie od tyłu lekko kołysał moimi biodrami odwróciłam się do niego pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek z jeszcze większą namiętnością.

Justin
- Myślę, że bawicie się równie dobrze jak ja!- powiedział dział Tyler do mikrofonu, na co tłum odpowiedział mu krzykami zadowolenia- Chyba czas na odliczanie- spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku- Nowy Rok za 10…9…8…
Złapałem Caitlin za rękę i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie. Spojrzał na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- 7…6…5…- Kontynuował Tyler.
Wtedy położyłem swoje dłonie po obu stronach twarzy Caitlin. Popatrzyła na mnie z uczuciem, kiedy nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Nowy rok! – Krzyknął ktoś obok nas, a na niebie wybuchły fajerwerki.
Caitlin oderwała się ode mnie i wyszeptała mi do ucha:
- Najlepszy koniec i początek roku.
Uśmiechnąłem się szeroko. Kiedy tłum świętował Nowy Rok krzycząc i lejąc szampana postanowiłem jej coś wyznać.
- Poznanie Cię to druga najlepsza rzecz jaka  kiedy kiedykolwiek mnie spotkała.
- A pierwsza?- Caitlin uniosła kąciki ust.
- Znalezienie Cię – powiedziałem wpatrując się w jej brązowe tęczówki, które promieniały szczęściem.
Pierwszy stycznia, wtorek właśnie się w niej zakochałem.

______________________
Jeśli liczba komentarzy wzrośnie kolejny rozdział już w środę :) A w nim przygotowałam coś co Was zaskoczy :)

wtorek, 3 września 2013

Sixteen

Czytam=komentuję <3
Caitlin
Kiedy mój tata wniósł do salonu ogromne drzewko trochę mnie to przestraszyło. Choinka była naprawdę wielka. Jak mieliśmy to udekorować?
- Will!- Krzyknęła moja mama z kuchni- Bardziej się nabrudzić nie dało?- Spojrzała wrogo na mojego tatę, a ten tylko wzruszył ramionami. Obie z Destiny wybuchłyśmy śmiechem.  Rodzinny moment- pomyślałam.
- Tak jakoś dziwnie bez śniegu, prawda?- Brązowowłosa dziewczyna usiadła na kanapie w salonie.
- Przyzwyczaiłam się- powiedziałam zajmując miejsce obok niej.
Bardzo brakowało mi puszystych płatków śniegu na podwórku, ale da się wytrzymać. Nie miałam wielkiej potrzeby turlania się w śniegu lub zbudowania bałwana. Wszystko w Kalifornii było inne, ale świąteczny nastrój można było poczuć dosłownie wszędzie. Na ulicach migotały światełka. Nawet palmy były przyozdobione! Na początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić, ale teraz wydaje mi się to jak najbardziej normalne.
- Widziałaś te palmy w centrum?- Zmarszczyła brwi, a ja uśmiechnęłam się do siebie widząc ją tak zdezorientowaną.
- To wszystkiego będziesz się tak czepiać?- Zapytałam wstając.
- Nie, ale zrozum mnie to dla mnie zupełnie coś innego!- Wyrzuciła ręce w powietrze śmiejąc się.
Pokiwałam głową sięgając po pudełko świątecznych lampek.
- Błagam przestań już.
Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam chodzić naokoło drzewka przyzdabiając je lampkami.
- Gdyby padał tu śnieg długo by nie wytrzymał – powiedziała z półuśmiechem na ustach.
Czy to nieoczywiste?- Pomyślałam.
Podniosłam brew pytająco.
- Justin jest taki gorący…- powiedziała machając swoją dłonią jakby chłodził się w gorący letni dzień.
- Głośniej nie możesz?- Zapytałam cicho.
- Nie wiedzą?
Destiny otworzyła szerzej oczy.
- O czym nie wiemy kochanie?
Mama stała tuż za mną. Odwróciłam się na pięcie. Próbowałam wymyślić jakąś dobrą wymówkę.
- Jej rodzice nie wiedzą, że teraz w Kalifornii jest tak ciepło! – Wypaliłam szybko.
Odwróciłam się do Destiny. Próbowała wstrzymać śmiech, a ja przyłożyłam dłoń do czoła… Najgorsza wymówka, jaką kiedykolwiek ktoś wymyślił. Moja nagroda za głupotę pewnie przyjdzie jutro pocztą.
Moja mam odeszła w stronę kuchni mamrocząc coś pod nosem. Brzmiało jak „nastolatki…”
- Co to było?- powiedziała Destiny kiedy moja mam weszła już do innego pomieszczenia.
- Nie wiem- roześmiałam się.
                                                                             ***
- Justin co jest tak ważne, że nie może poczekać do jutra?- powiedziałam do słuchawki przyłożonej do ucha.
- Nie mogę Ci powiedzieć. To niespodzianka.
Usiadłam na miękkim łóżku przyglądając Destiny .Przeglądała jakieś czasopisma modowe.
- O nie..zero niespodzianek. Kiedy Ty to mówisz brzmi groźnie.
Usłyszałam jego śmiech co spowodowało, że kąciki moich ust też lekko się uniosły.
- To jak będzie?
- Dobra. Ugh.
- Więc czekam w kawiarni na Twojej ulicy- teraz mogłam wyobrazić sobie jak się uśmiecha.
Trochę mnie to przerażało. Praktycznie nic o nim nie wiedziałam, a już teraz sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. dopiero teraz docierało do mnie, że zgodziłam się zostać jego dziewczyną. Chyba nikt nie odrzuciłby takiej propozycji. Wszystko przez jedno pytanie Destiny. To zabawne jak jedno zdanie, jeden utwór i jedna osoba może zmienić nasz nastrój w jedną sekundę.
- Muszę wyjść na godzinę, pobędziesz trochę sama?- zapytałam dziewczyny siedzącej przy biurku.
- Idziesz spotkać się z tym seksownym szatynem? Jasne pobędę- poruszała sugestywnie brwiami.
Rzuciłam w nią poduszą, a ona posłała mi spojrzenie typu „ No co? Gorący to on jest”.
- Ma na imię Justin- powiedziałam otwierając drzwi.
Destiny pokręciła głową. No tak. Gdyby to dla niej miało jakiekolwiek znaczenie. Jestem pewna, że byłaby nim zainteresowana gdyby nie ja.
                                                                            ***
Weszłam do małej kawiarenki na końcu mojej ulicy. Dzwonek przy drzwiach oznajmił, że właśnie się tam zjawiłam. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Justina. Moją uwagę przykuły fotografie na ścianach. Wszystkie oprawione były w brązowe ramki. Wystrój bardzo się zmienił. Teraz w kącie stała mała choinka przyozdobiona czerwonymi bombkami. Jemioła była powieszona na środku sali. Ciekawe czy Justin też ją widział. Zaśmiałam się sama do siebie. Kiedy zauważyłam szatyna rozglądającego się po pomieszczeniu. Szybko do niego dołączyłam.
- Hej- powiedziałam uśmiechając się.
Powiesiłam swoją kremową kurtkę na oparciu krzesła które chwilę temu Justin dla mnie odsunął.
- Cześć- oblizał dolną wargę podając mi menu.
- Nie dzięki zamówię tylko gorącą czekoladę.
Jak na zawołanie pojawiła się kelnerka.
- W czym mogę służyć?- uśmiechnęła się szeroko.
Na jej plakietce widniały imię „ Hannah”.
Zanim otworzyłam usta Justin powiedział:
- Dwie gorące czekolady.
Kelnerka zdawała się być w siódmym niebie. Uważaj księżniczko, rozmawiasz z MOIM chłopakiem.
- Już się robi.
Nawet jak pisała w swoim notatniku spoglądała na Justina. Teraz i ja spojrzałam.
- Masz na sobie tą samą bluzkę którą miałeś na sobie pierwszego dnia szkoły – powiedziałam spoglądając uderzając swoimi paznokciami o stół.
Justin złapał za kaptur swojej bluzy i uśmiechną się.
- Tak, rzeczywiście – przyznał.
Kelnerka wróciła z naszymi zamówieniami. Przede mną postawiła kubek gorącej czekolady, a Justin  w gratisie dostał jej zaloty, ale uśmiech sam pojawił się na moim ustach kiedy nawet na nią nie spojrzał wypowiedział tylko:
- Dziękuję.
- Nie jest Ci zimno?- zapytałam popijając gorącą czekoladę, którą tak bardzo kochałam.
Zawsze kiedy miałam zły dzień siadałam owinięta w koc pijąc ten napój. Niekiedy działało to cuda.
- Mi?- Justin zdziwiony podniósł brwi.
No tak chyba zapomniałam, że on jest jak chodzący grzejnik. Nie ważne jaka to pora roku.
- Zapomnijmy o tym- pokiwałam głową, a w odpowiedzi otrzymałam jego śmiech.
- Mam co coś na twarzy? – zapytałam wycierając swoje policzki.
- Pozwól, że się tym zajmę.
Justin pochylił się i dotknął koniuszkiem swojego palca miejsca nad moją górną wargę. Natychmiast zrobiłam się czerwona.
- Dzięki- powiedziałam niemiał.
- Mam coś dla Ciebie- powiedział podając mi małe pudełeczko.
- Justin nie trze…
Posłał mi spojrzenie typu „ Zobacz to i nie gadaj tyle”. Delikatnie rozpakowałam prezent, a moim oczom ukazał się mały flakonik. Moje ulubione perfumy. Skąd wiedział, które lubię najbardziej?
Podniosłam brwi.
- Jej, dziękuję. Justin to moje ulubione- powiedziałam spoglądając w jego oczy. Uśmiechnął się do mnie.
- Też mam coś dla Ciebie – powiedziałam przeszukując moją kurtkę.
- Nie, nie, nie – pomachałam mu palcem przed oczami zanim usłyszałam sprzeciw.
Przesunęłam po stoliku kawałek papieru. Nie taki zwykły kawałek.  Był to bilet na mistrzostwa hokejowe. Justin otworzył szerzej oczy.
- A Ty skąd wiedziałaś, co?- na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Uważnie słucham- zacisnęłam swoje wargi w wąską linię- Kupiłam też bilet dla siebie, jeśli nie masz nic przeciwko pójdę tam z Tobą.
- Ty mi dałaś aż dwa prezenty- mrugnął do mnie- Dziękuję.
Kiedy skończyliśmy pic Justin zostawił odpowiednią sumę na stole i ruszyliśmy do wyjścia. Justin złapał za mój nadgarstek.
- Hmm?- odwróciłam głowę w jego stronę.
- Jemioła – spojrzał w górę.
-Ach- uśmiechnęłam się się- Sam ją tu powiesiłeś?
- Może – jego kąciki ust uniosły się.
Trzymał moją twarz w swoich dłoniach wyszeptał słowa które każda dziewczyna chciałaby kiedyś usłyszeć.
- Obiecuję być wszystkim czego potrzebujesz- wyszeptał układając swoje zaróżowione usta w kształcie serca na moich. Oderwałam się od niego.
- Uważaj co mówisz. Dziewczyny wszystko pamiętają- powiedziałam z uśmiechem na ustach.
Spojrzałam na zegarek na końcu sali kiedy wychodziliśmy 19.16. Właśnie wtedy zakochałam się w Justinie. W jego oczach, jego głosie, jego zawsze zaróżowionych ustach i dobrym sercu.
________________________
Proszę, czytacie zostawcie komentarz :)
 Mam do Was prośbę, pomożecie?:)
Chcę by o opowiadaniu dowiedziało się więcej osób moglibyście mi pomóc?
Wrzucić link na TT czy coś?:D Byłabym bardzo wdzięczna <3
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :D
Im więcej komentarzy tym szybciej następny xoxo