sobota, 30 listopada 2013

Twenty Seven


Caitlin
Isabell I Tyler postanowili nam złożyć niezapowiedzianą wizytę. Byłam okropnie zła, że w takim momencie. Gdy miałam zapytać o coś Justina. Teraz już nie mogę tego zrobić. Nie wiem kiedy będzie kolejna okazja, nie wiem kiedy znów nazbieram w sobie tyle odwagi by choć o tym pomyśleć. Nie ważne. Przykleiłam sztuczny uśmiech do twarzy i powitałam gości.
- Bardzo, baaaaaaardzo niezapowiedziana wizyta- powiedziałam do Isabell, kiedy zostałyśmy same, bo Justin i Tyler rozgościli się w moim salonie oglądając jakiś mecz. Faceci…
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie dziwnie, ale po chwili kąciki jej ust uniosły się.
- Nie pomyślałam o tym…Cait…nie mów,że…o mój Boże! On ma włosy jak sama-wiesz-po-czym!- Pisnęła głośno, a głowy wszystkich obecnych skierowały się na nią.
-Brawo- wyszeptałam to tak cicho, że tylko ja byłam to w stanie usłyszeć- nie przerywajcie sobie, ten mecz jest bardzo ciekawy!- Krzyknęłam głośniej.
- Ups, przepraszam- Isabell zachichotała, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki. Normalnie byłby urocze, ale nie, nie teraz.
- Bells twoja inteligencja…- zmrużyłam na nią oczy, a ona przegryzła wargę patrząc na mnie.
- Przepraszam, Cait, to pierwsze, co przyszło mi do głowy, a tak w ogóle...Popatrz na niego. Dziwię się, że jeszcze…
- Proszę zamknij się!- Przyłożyłam jej palec do ust.
Nawet nie chciałam się teraz zgłębiać w ten temat.
-Jak chcesz…nie przyszliśmy tu po to.
- A więc, po co?- Zapytałam zdziwiona.
-Mam propozycję nie do odrzucenia! -Pisnęła.
Ton jej głosu zaczynał mnie poważnie irytować, zamierza mi powiedzieć?
- Słucham…- wymruczałam.
-Jest impreza. Uprzedzając pytanie…nie wiem, u kogo- Isabell jak zwykle mówiła chaotycznie i szybko-ale jest. Właśnie po to przyszliśmy. Weź jakąś kurtkę i chodźmy.
- Impreza? Znowu? Nie wiem…
- Proszę cię, Cait- złapała moją rękę- każda wymówka jest dobra by – zrobiłam cudzysłów z palców- poprzytulać się z Justinem- uśmiechnęła się szeroko.
- Mówicie o mnie? – Justin przekroczył próg kuchni.
-Nie,nic!- Powiedziałyśmy równo.  Isabell chyba nie zdawała sobie sprawy, w jakich tarapatach teraz jest.
Mówiła tak głośno, jestem pewna, że ją słyszał.
- I tak was słyszałem- Justin uśmiechnął się szeroko.
- Nie wątpię- spojrzałam znacząco na moją przyjaciółkę, a ona bezgłośnie powiedziała „przepraszam”.
Masz, za co moja droga. Znając życie będzie chciała się z tego wykręcić, a ja zostanę tu sama tłumacząc Justinowi wszystko.
- Więc będziecie gotowi za 10 minut? Będziemy w samochodzie Tylera.
Kiedy moja przyjaciółka zniknęła gdzieś za oknem powiedziałam do Justina:
- I tak Ci nic nie powiem, nie próbuj.
- Nigdy nic mi nie mówisz- zrobił dziwną minę.
- Przestań, Justin. Zawsze Ci mówię, ale…
-Ale?- Justin przybliżył się do mnie.
Moje serce chciało powiedzieć coś innego. Chciałam wyznać to co czuję, ale pomyślałam, że to zły pomysł.
- Ale musimy już iść, słyszałeś mamy 10 minut, wolę nie zadzierać z Isabell, bo…- poczułam jak palce Justina zaciskają się na moim nadgarstku. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego oczy.
- Wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim? Coś jest nie tak? No wiesz chyba, że chodzi o zakupy. W tym jestem kiepski, ale to już wiesz- uśmiechnął się lekko.
Tak ,Justin. To już wiem, przecież pamiętam jak miałeś problem w Święta. W sumie to dobrze, że miałeś ten problem. Nic nie dzieje się przypadkowo, prawda?
-Nie o to chodzi, czekają na nas. Przypominam- spojrzałam na niego.
-Ugh, masz dar- powiedział w holu, zakładając swoje buty.
-Tak? – Zbił mnie z tropu.
- Świetnie umiesz unikać tematów, jesteś w tym naprawdę świetna, księżniczko- Justin lekko pocałował mój policzek i złapał mnie za rękę.
Widzicie jak mnie nazwał? Księżniczką! Omijając tą niemiłą część.
- Dziękuję, skarbie. Też masz kilka nadprzyrodzonych umiejętności- powiedziałam wesoło.
-Oh, tak?
Wtedy rozbrzmiał dźwięk klaksonu samochodu. Nie byłam w stanie rozpoznać czyjego. Tylera czy Isabell? Ale to chyba nie było ważne.
-Chodźmy, nie dadzą nam spokoju- powiedział Justin i złapał moją rękę.
Zawsze, gdy to robił stado motylków opanowywało mój brzuch.

* * *
Kiedy po kilkunastu minutach wysłuchiwania uwag dotyczących meczu w końcu byliśmy na miejscu. Moja radość była niewyobrażalna, bo kompletnie nie miałam pojęcia, o czym mówili od początku.
Isabell chyba czuła to samo, bo co kilka minut zerkała na mnie zdezorientowana.
Kiedy byliśmy na miejscu wszystko było jak zwykle. Masa nastolatków, alkohol i muzyka. Nic nowego, możecie uważać mnie za dziwną, ale miałam przeczucie, że to nie będzie zwykła impreza.
Zgaduję, że trwała już kilka godzin. Wszędzie widziałam nietrzeźwych ludzi. Dosłownie wszędzie.
Złapałam za ramię Justina:
- Możemy iść gdzieś indziej?- zapytałam.
- Oczywiście, chodź znam jedno miejsce.
Pierwsza, jaka myśl jaka przeszła przez mój umysł to: jakie miejsce?
Szliśmy przez tłum ludzi, a Justin, co jakiś czas oglądał się czy jestem z tyłu. W prawdzie trzymał moja rękę przez cały ten czas, ale nadal patrzył. Nagle zatrzymał się w jakimś lasku. Byliśmy chyba dość daleko, bo słychać było tylko muzykę. Nie było tu żadnych ludzi i żadnego światła. Było okropnie ciemno, więc bałam się, że o coś się potknę. Justin stał oparty o jakieś drzewo, szybo do niego dołączyłam, opierając się o nie z drugiej strony. Justin znów złapał mnie za rękę i przyciągnął bliżej.
W takiej chwili chyba nie powinnam martwić się, że moje spodnie będę brudne od kory, prawda?
- Jezu, ta sceneria jest straszna-powiedziałam cicho.
- Co w tym takiego strasznego?- Usłyszałam uroczy śmiech Justina.
-Jest tu ciemno…- zaczęłam.
-Mamy noc- uśmiech nadal był widoczny na jego twarzy.
- Ale jest strasznie. Mam wrażenie, że coś strasznego się wydarzy.
- Przestań bawić się w wróżkę, Caitlin- Justin pocałował moją szyję.
- Jeśli to ma mnie uspokoić to nie działa-szepnęłam mu do ucha.
Coś obok nas zaszeleściło, a ja od razu spanikowałam.
-Słyszałeś?
-Co jest?
-Ty naprawdę czasami nie myślisz-odepchnęłam go lekko i ruszyłam za siebie.
Słyszałam jak idzie za mną. I wtedy. Wtedy to zobaczyłam.
- O mój Boże! Kimberly?Kimberly?- Upadłam na ziemię i wpatrywałam się w leżące przede mną ciało.
________________________
Jestem chyba beznadziejna w pisaniu takich scen,ale dajcie mi czas :D
Dziękuję za komentarze i wejścia, naprawdę nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
Możecie zostawić choć jeden  komentarz,teraz? Dziękuję :)
Wiem,że kochacie,kiedy kończę w takim momencie <3 

poniedziałek, 18 listopada 2013

Twenty Six

Caitlin
Przestraszona, szybko odsunęłam się od Justina i spojrzałam na bok jego koszulki. Była czerwona. Nie żartował. Justin nadal stal uśmiechnięty i opierał się o ścianę. Czy z nim wszystko jest w porządku?
- Justin, co ty robiłeś?- zapytałam marszcząc brwi.
- Nic nie robiłem- wzruszył ramionami.
Przewróciłam swoimi oczami i złapałam go za koniec jego kurtki.
-Mogłeś, chociaż schować ten zakrwawiony nóż- powiedziałam głośniej.
-Przepraszam- Justin zrobił minę szczeniaczka chwilę potem uśmiechnął się szeroko.
Jak mógł robić urocze miny, kiedy miał w kieszeni narzędzie zbrodni?
Jak on mógł żartować w takiej chwili? Jego koszulka była czerwona. Miał nóż w kieszeni i był w domu swojej dziewczyny, gdzie mógł zostać przyłapany przez jej rodziców. Ah,no tak zapomniałam. Jakimś cudem znalazł się w moim pokoju nie używając drzwi.
- Wszystko z tobą dobrze? Mówiłam ci, że jesteś nienormalny?- Tupnęłam nogą o ziemię.
- Coś tam wspomniałaś.
Kiedy moja złość powoli opuszczał moje myśli i ciało postanowiłam usiąść na brzegu mojego łóżka.
- Co się stało, Justin?- Próbowałam ignorować ranę w jego boku. Tymczasowo, oczywiście. Muszę się dowiedzieć, co mu się stało.
- Wiesz….- Justin zaczął powoli zdejmując swoją skórzaną kurtkę i rzucając ją na łóżko.
- Taaak?- Ciągnęłam.
- Spotkałem się z Jamesem- powiedział uśmiechnięty.
- Przysięgam, jesteś kurwa nienormalny!- Wrzasnęłam, ale zaraz tego pożałowałam.
Usłyszałam kroki. Tup-tup. Coraz bliżej mojego pokoju. Złapałam Justina za rękę i otworzyłam drzwi do łazienki.
- Możesz tu chwilę zostać?- Sama zastanawiałam się, dlaczego to miało formę pytania. On miał tu zostać. Zamknęłam cicho drzwi i podeszłam do biurka.
Ktoś zapukał do mojego pokoju, a   po chwili drzwi się otworzyły.
 Rozłożyłam mój podręcznik do francuskiego na jakiejś przypadkowej stronie i udawałam, że jestem baaardzo zajęta.
-Co jest?- Zapytałam moją mamę, kiedy stała w progu mojego pokoju.
- Czy Ty rozmawiasz sama ze sobą?- Roześmiała się.
- Chyba Ci się przesłyszało, albo powtarzałam sobie słówka, wiesz. Zawsze tak robię- sztucznie się uśmiechnęłam.
Caitlin jesteś bardzo głupia i wymyślasz żenujące kłamstwa.
- Pomijając fakt, że moja córka mnie niepokoi wychodzimy z ojcem. Ma jakieś spotkanie- powiedziała moja mam, kiedy zamykała drzwi.
Odetchnęłam z ulgą.
- Jeszcze jedno. Wszystko, co jest ci potrzebne do szczęścia masz w lodówce- moja mama szeroko się uśmiechnęła, a ja przytaknęłam. Ona nie wiedziała, że wszystko, czego potrzebuję jest w mojej łazience.
Szczęście było chyba po mojej stronie. Tak, mam na to dowody. Najseksowniejszy chłopak na ziemi jest w mojej łazience.. Uf.
- Więc francuski? Słaba wymówka, skarbie- Justin pogłaskał mnie po policzku.
- Słabo to wygląda. Twoja rana- wskazałam ręką-o tutaj.
-  Znowu chcesz zaciągnąć mnie do łazienki?- Justin mrugnął.
- Wolę to zrobić na moim łóżku niż na pralce- powiedziałam zupełnie poważnie, co było trudne, bo miałam ochotę płakać ze śmiechu.
- Okej- Justin powiedział zadowolony, kiedy kazałam mu usiąść na zamkniętej klapie toalety.
Bóg seksu w mojej łazience. Mówiłam już, jakie mam szczęście?
- Więc jak było? Bitwa na noże? Jak dojrzali mężczyźni?- Zapytałam sarkastycznie.
Justin nic nie powiedział. Uznałam to za małe zwycięstwo. Podniosłam jego koszulkę do góry i skrzywiłam się. Rana nie była głęboka, ale prawie wszędzie była krew.
- Wiesz, że mówię po francusku?- Zaczął Justin.
-Oh,tak? Do ilu umiesz liczyć, skarbie?- Zamrugałam kilka krotnie.
- Ha,ha,ha. Mówię poważnie. – Justin przewrócił oczami.
 - Ja też mówię zupełnie poważnie!
Nawet nie zauważyłam, że wacik był cały w krwi Justina. Zrobiło mi się trochę niedobrze. Nienawidziłam zapachu krwi, ale dla Justina byłam gotowa zrobić wszystko.
- Nie mów, że jesteś wampirem, Caitlin- Justin położył rękę na moim ramieniu.
- Myślisz, że jakbym była to byłabym z przedstawicielem ludzkiej rasy?- Wstałam i wyrzuciłam wacik do kosza.

- Powinno się zagoić- powiedziałam, myjąc ręce w umywalce.
Wtedy dłonie Justina oplotły moją talię. Teraz dokładnie mogłam przyjrzeć się jego tatuażom. Miał ich coraz więcej i więcej.
Odwróciłam się byśmy byli do siebie twarzami.
- Zrobisz sobie kiedyś jakiś tatuaż dla mnie?- Zapytałam, spuszczając wzrok.
- To jest wytatuowane w moim sercu- Justin lekko musnął moje czoło, a moje policzki natychmiast zrobiły się czerwone.
***
Po uroczym przedstawieniu, które odbyło się w mojej łazience jak bardzo dziwnie to brzmi.. zeszliśmy z Justinem na dół. Tak, to ja oczywiście byłam głodna. Justin siedział w salonie i wpatrywał się w telewizor.
- Jest coś ciekawego?- Zapytałam Justina, kiedy wtuliłam się w jego ramiona.
-Jakieś wiadomości –odpowiedział -Nic ważnego.
Wiem jestem bardzo spostrzegawcza, ale dopiero dotarło do mnie, że nie zapytałam Justina, co się stało, gdzie był i kto mu to zrobił. On zgrabnie unikał tematu, a  ja mogłam się domyślić odpowiedzi.
Nie chciałam nic mówić. Czym więcej bym mówiła tym bardziej on bardziej by się martwił i pakował w kłopoty.  Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Justin lekko gładził moje włosy. W tej chwili do mojej głowy wpadł chyba najgłupszy pomysł na świecie. Przypomniały mi się słowa Jamesa. Nie wiedziałam czy zaczynać temat. Justin może się zdenerwować. Ja mogę się zdenerwować, ale wiecie jaka jestem.
- Justin mam pytanie- powiedziałam tak cicho, że sama ledwo się słyszałam.
-Tak?- Justin odwrócił się w moją stronę.
_________________________

Przepraszam, że kończę w takim momencie. Taka bardzo lubię czytać to co piszecie potem pod rozdziałem :D
Dziękuję osobie, która „nabija” komentarze. Bez niej nie było by rozdziału! Podziękujcie jej :D
Mam nadzieję, że się Wam podoba. Napisać coś w trakcie tylu sprawdzianów, kartkówek i Bóg wie, czego… ale daję radę, mam nadzieję.
Więc… dziękuję za taką dużą liczbę wyświetleń i mam nadzieję, że będzie ich więcej.
Do zobaczenia w niedzielę. Miłego tygodnia. Znajdziecie chwilkę na skomentowanie? <3
PS. W kolejnym postanowiłam zrobić mnóstwo momentów Jaitlin, sjdhysghds. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Twenty Five


Dla przypomnienia:
James to ktoś z przeszłości Justina i wygląda tak:






Miłego czytania, liczę, że zostawicie komentarzy J
Twenty Five
Caitlin
Usłyszałam głos Jamesa i natychmiast odwróciłam głowę w jego stronę.
- Znowu ty? Czego chcesz?- Próbowałam brzmieć pewnie, ale głos powoli mi się łamał.
- Muszę ci coś przekazać- powiedział spokojnie robiąc krok w moim kierunku-, ale to nie są dobre wiadomości.
- Więc?- Odparłam.
- Przekaż Bieberowi, że czekam na niego. On dobrze będzie wiedział gdzie- jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie tak przeraźliwie, że moje ciało pokryła gęsia skórka.
- A jeśli nie?
- Jesteś odważna, Caitlin- James wyszeptał do mojego ucha.
Chciałam się od niego uwolnić, odejść jak najdalej, ale musiałam pamiętać, że jestem w szkole. Wszędzie naokoło są sale, pełne uczniów i nauczycieli, a gdzieś obok jest Justin. Postanowiłam po prostu się odwrócić i odejść, ale mężczyzna złapał mnie za nadgarstek.
- To boli, James.
- Powtarzam. Bieber ma się stawić tam o 16. Rozumiemy się?- Każde słowo wypowiedział wyraźnie i wolno. Bym usłyszała każde słowo jak najdokładniej.
- Kim Ty kurwa jesteś by mu rozkazywać?!- Warknęłam, a moje nadgarstki zrobiły się sine od jego uścisku. 
- A Ty myślisz, że kim jesteś? Jego marną dziewczyną? Coś Ci powiem. Przed tobą było ich chyba z, pięćdziesiąt więc nie ma się z tego cieszyć- James splunął i ruszył w stronę wyjścia.
Zostałam sama. Oniemiała na środku korytarza, próbująca przywrócić swoje nadgarstki do prawidłowego koloru, ale nawet na chwilę nie pomyślałam, że to, co mówi James to prawda. Wierzyłam Justinowi, ale praktycznie nigdy o to nie pytałam, myślicie, że to dobry pomysł?
- Caitlin?- Usłyszałam głos Justina za mną.
- Tak?- Oparłam się o szkole szafki i ukryłam swoje ręce za sobą.
- Sprawdzałem czy to ty- Justin uśmiechnął się szeroko.
- Jest z tobą bardzo źle, Justin- zaśmiałam się.
- Ponieważ?- Przybliżył się do mnie.
- Ponieważ nie pamiętasz swojej dziewczyny- powiedziałam i szybko go pocałowałam.
Sama w tej chwili nie wiedziałam czy mam mu powiedzieć, że był tu James. Czy znów to przed nim ukryć? Wiem, że gdyby się dowiedział pewnie pojechałby w ”miejsce, które wskazał James”.
- Możemy porozmawiać?- Powiedziałam szybko i złapałam go za rękę.
- Jasne- Justin zrobił niepewną minę.
Tez bym ją zrobiła, właśnie zaraz miałam powiedzieć mu o tym wszystkim.
Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i weszłam tam z Justinem. Usiadłam na ławce, a Justin w ekspresowym tempie zajął miejsce obok.
- Nie wiem, od czego zaczął. Nie ważne jak głupio będzie to brzmieć…
- Caitlin?- Justin złapał moją rękę.
- Gdy zadzwonił twój telefon był tu James- przerwałam na chwilę by popatrzeć w jego oczy. Zrobiły się ciemniejsze i nawet nie wiem jakie uczucie się w nich kryło, ale wiedziałam jedno. Nie był to dobry znak.
- Więc…- postanowiłam kontynuować- nie wiem skąd wiedział, że tu jesteśmy, ale może zacznę od początku. Nie mogłam jechać do szkoły swoim samochodem, bo jest w warsztacie. Wieczorem, kiedy ty jechałeś do domu, weszłam do garażu i on był porysowany.- Powiedziałam powoli.
Myślę, że mogę oszczędzić mu fragmentu z karteczką, na której napisał „obserwuję cię”.
- Wiem, brzmi to głupio. Wiem, Justin, ale…
- Zajebię go- Justin wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Słucham?! Co?! Znaczy…- totalnie wyrwał mnie z zamyślenia i mojej „przemowy”.
Ale na wszystko było za późno. Drzwi z hukiem uderzyły o ścianę.
- Justin!- Próbowałam go dogonić, ale kompletnie nie wiedziałam gdzie go szukać.

***
Ding-dong-ding-dong
W domu rozległ się hałas dzwonka do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam w nich blondyna o niebieskich oczach, który trzymał przed sobą pudełko z pizzą. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Wręczyłam mu odpowiednią sumę pieniędzy.
- Mamo! Będę na górze!- Krzyknęłam, zamykając drzwi nogą.
Nie czekając na odpowiedź wdrapałam się po schodach i weszłam do soi jego pokoju.
- Woow, ale syf- powiedziałam widząc ubrania na podłodze.
Jak to się stało? Przecież tylko szukałam spodni….
Po powrocie ze szkoły cały czas myślałam o Justinie. Pewnie zrobił coś porywczego i głupiego. Nie oszukujmy się. To Justin. Nie mogłam się na niczym skupić. Chciałam do niego napisać, ale on był pierwszy.
Otworzyłam pudełko i położyłam na biurku, obok niego mój ekran podświetlił się.
„Spójrz w okno”- Justin
Nie wiedziałam czy mam się bać czy śmiać. Dlaczego kazał spojrzeć mi w okno?
Podeszłam powoli i odsłoniłam firankę. Za nim stał Justin. Co? Po co on to robi? Szybko je otworzyłam.
- Um, Justin. W co Ty się bawisz?- Zapytałam rozbawiona.
- A w co chcesz?- Puścił mi oczko.
- Jaka zawsze czarujący- powiedziałam machając głową.
Odsunęłam się i wskazałam ręką na mój pokój.
- Więc..nie mogłeś drzwiami?- Zapytałam.
- Nie chciałem zostawić śladów krwi na dywanie- uśmiechnął się łobuzerko.
_________


Przepraszam, wiem,ż e musicie czekać, ale rozdział mi się usunął. Musiałam napisać go od nowa. Wiem, tylko ja mam takie szczęście, że mój laptop wył.  się właśnie wtedy :D

Nie wiem czy się wam podoba. Naprawdę, nie obrażę się, jeśli napiszecie, że nie. Mam mnóstwo nauki, że już naprawdę ledwo daję sobie z tym wszystkim radę, ale mam nadzieję, że jakoś to przetrwamy razem, a potem będzie już tylko lepiej.
Więc…przepraszam i dziękuję, że nadal jesteście.
Kolejny rozdział dodam w niedzielę, ale tylko wtedy, gdy pod tym będzie 30 komentarzy. Dacie radę? Do zobaczenia <3

niedziela, 3 listopada 2013

Twenty Four

Czytam=komentuję :)
Twenty Four
Caitlin
Delikatnie pociągnęłam za otwarte drzwi i weszłam do środka. Moje oczy otworzyły się szeroko.
- Co? Nie, nie. Co to jest?!- Wyszeptałam sama do siebie widząc widok przede mną.
Samochód moich rodziców był cały porysowany. Cały porysowany. Spróbowałam poskładać wszystkie informacje do kupy. Nic się nie zgadzało. Chodziłam do okoła auta by zobaczyć resztę szkód. Przy jednym z kół leżała mała karteczka. Moje ręce trzęsły się, więc musiałam się wysilić by ją podnieść i przeczytać. Na małym skrawku papieru niewyraźne litery układały się w zdanie „Obserwuję Cię, Caitlin” Oh, chcesz follow back?!
Jak widzicie moja sarkastyczna strona trzymała się dobrze.  Szkoda ,że nie całość.
Schowałam skrawek papieru do mojej kieszeni, brakowało jeszcze tego by rodzice dowiedzieli się, kto mnie prześladuje…
Zostaje jeszcze jedna sprawa. Jak jak im do cholery powiem, że jakiś świr porysował ich samochód?
Z drugiej strony…pomyślą, że ktoś się do nas włamał.  Myśl Caitlin, myśl.
Tak! Wpadłam na „genialny” pomysł. Postanowiłam wyjechać autem z garażu i zaparkować na chodniku. Rano powiem rodzicom, że ich samochód stal się ofiarą wandalizmu.  Nie krytykujcie mnie za te pomysły. Staram się,okej?
Chciałabym nie mieć takich problemów, ale to cena, za którą płacę za szczęście-Justina.
***
Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszyłam po odegraniu scenki:
Porysowany samochód, zdziwiona-ja i rodzice.
Na szczęście przyjęli to dość…dobrze. Tata szybko zadzwonił do warsztatu i zgłosił szkodę, a ja miałam wszystko z głowy. Może ten pomysł nie był taki zły?
- Caitlin, zjedź jeszcze- nalegała moja mam podając mi masło orzechowe.
- Nie, mamo…już nie mogę.
Moja mam spojrzała na mnie groźnie, a ja spuściłam wzrok uśmiechając się pod nosem .
- Dlaczego się tak uśmiechasz? Jest siódma rano.
- Oh, tato. Jesteś jak zawsze taki…zabawny- powiedziałam klepiąc go po ramieniu.
- Czy to oznacza, że potrzebujesz dodatkowej gotówki ?
- Jak Ty mnie dobrze znasz.
Mój tata wyciągnął portfel i wyjął z niego kilka banknotów i położył na mojej dłoni. Hej, tylko żartowałam! Ale jak już…
- Dziękuję, tato.- Powiedziałam zakładając buty.
W mojej kieszeni zawibrował telefon. Odblokowałam ekran.
„ Mogę Cię stąd zabrać, księżniczko?”
Czy to nie miało drugiego znaczenia? Chwila. To Justin. To musiało mieć drugie dno.
„ Jasne, najlepiej na lekcję historii u pani Smith”
„ Psujesz romantyczny nastrój”
„Staram się”
- Do zobaczenia!- Krzyknęłam przez ramię, wychodząc.
Odgarnęłam swoje włosy z twarzy i spojrzałam przed siebie. Justin stał oparty nonszalancko o swój samochód.
- Możesz, chociaż teraz nie palić? Proszę, Justin. Rodzice. – Powiedziałam cicho.
Justin roześmiał się głośno.
- Co jest?- zmarszczyłam brwi.
- Kilka miesięcy temu powiedziałaś to samo, a potem buchnęłaś mi dymem w twarz.
-Historia lubi się powtarzać, prawda?
- Oh, Caitlin. Teraz kiedy już jestem twoim chłopakiem, nie musisz mnie podrywać- powiedziała Justin rzucając niedopałek papierosa na ziemię.
***
- Caitlin? To naprawdę Ty?- Isabell podbiegła w moją stronę na szkolnym korytarzu.
- Jeśli ufasz mojemu paszportowi, to tak. To ja.
Isabell przewróciła swoimi błękitnymi oczami.
- Tak dawno cię nie wiedziałam. Co z Tobą?
Sama nie wiedziałam jak odpowiedzieć na jej pytanie, wić nie powiedziałam nic.
- Oh…myślę,że wszystko ogranicza się do jednego słowa „Justin”- powiedziała celując palcem w moją klatkę piersiową.
- Do dwóch „Justin Bieber”.
Moje policzki stały się czerwone jak nigdy wcześniej.
- O wilku mowa…- wyszeptała cicho moja przyjaciółka, patrząc na Justina idącego w naszą stronę.
- Hej,nie musisz iść- powiedziałam, łapiąc ją za rękę.
Isabell nie posłuchała mnie i ruszyła w stronę schodów.
- Co jest?- Justin rozejrzał się dookoła.
- Nic, cos nie tak?- zrobiłam to samo.
-Nie, tylko tęskniłem- wyszeptał cicho całując moją szyję.
- Justin nie widzieliśmy się dziesięć minut.
- Nie szkodzi.
- Możesz przestać atakować moją szyję?- zaśmiałam się cicho.
- Caitlin,nie jestem wampirem.
- Ale potrafisz być groźny- droczyłam się.
Justin pokiwał głową.  W jego kiszeni zawibrował telefon. Czy ludzie nie mają, co robić? Tylko dzwonią i dzwonią ,i dzwonią.
- Zaraz wrócę- rzucił szybko Justin i odszedł.
Zostałam sama na korytarzu, restza uczniów była już w klasie, postanowiłam zrobić to co oni.
Wsadziłąm wszystkie podręczniki do tory i ruszyłam.
- Witaj, Caitlin- powiedział ktoś za mną.
Głos, który rzadko słyszałam, a wywoływał u mnie ciarki.
- James- odwróciłam się do przodu.
Kłopoty. Znów. Kłopoty.
Justin, gdzie jesteś. Potrzebuję Cię.
______________________________________
Jak leci?:D Mam nadzieję,że się Wam podoba. Starałam się :)
Mogę mieć do Was prośbę?
Czy możecie zostawić komentarz pod rozdziałem?
To naprawdę bardzo,bardzo mnie motywuje. Nie wiecie jak bardzo.
Więc jeśli możecie...

James, James. Czego Ty znowu chcesz?