wtorek, 29 października 2013

Przepraszam




Rozdział się dziś nie pojawi. Mam za dużo nauki. Przykro mi. Nawet nie wiecie jak bardzo, ale mam nadzieję,że zrozumiecie :) 
Rozdziały będę dodawać w każdą sobotę. Wiem,że chcecie by były dłuższe, postaram się.
Mam do Was prośbę. Czy możecie zostawić komentarz pod rozdziałem? Dla Was to tylko sekunda, a dla mnie to ogromna motywacja. Dziękuję tym osobom, które to robią. <3
To do zobaczenia w sobotę, przygotuję dla Was coś naaaaprawdę dużego.

niedziela, 27 października 2013

Twenty Three

Twenty Three
Caitlin
Nadal siedziałam na kolanach Justina i zupełnie nie wiedziałam, co zrobić. Może była to moja mama? Tata? Sąsiad? Policja? Dramatyzuję? Tak, wiem, ale naprawdę jestem tym zażenowana.
- Co cię tak śmieszy?-  Zmarszczyłam brwi widząc roześmianego Justina.
- Nie wiem. Ty? Twoje zachowanie? Ty?- Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
-Oh, zamknij się, Justin- uderzyłam go lekko w ramię.
- Ugh. Trzeba stąd wyjść- powiedziałam schodząc z jego kolan i trzymając za klamkę.
Okej, spokojnie. Wtedy, wydech, przecież i tak kiedyś będę musiała wyjść, więc pociągnęłam za klamkę i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła, próbując znaleźć osobę, która nam przeszkodziła.
- I jak kto tam jest?- Wyszeptał cicho Justin naśmiewając się ze mnie.
- Tu nikogo nie ma- powiedziałam jeszcze ciszej, śmiejąc się.
- To może to dokończymy? – Poruszył sugestywnie brwiami.
- Oh, jasne! W moim pokoju? – Powiedziałam sarkastycznie.
Justin złapał mnie za rękę i odsunął włosy z mojego policzka.
- Oczywiście, jeśli masz wygodne łóżku- wyszeptał mi cicho do ucha.
- Jasne- uderzyłam go lekko w jego umięśniony tors.
- Au?
Przewróciłam oczami i udałam się w stronę drzwi wejściowych. Wytarłam buty o wycieraczkę i odwróciłam się. Justin nadal stał przy samochodzie nie przybliżając się nawet o centymetr.
- Idziesz?- Zapytałam wskazując na drzwi.
Justin spojrzał w niebo i przewrócił oczami, jakbym zapytała go o to ile to 2+2. Myśl Caitlin. Myśl.
- Ah! Rozumiem. Nie, moich rodziców nie ma w domu- powiedziałam dusząc śmiech.
- Jesteś nienormalny.
- Twoich rodziców nie ma? Czyli kto mógł nam- Justin zrobił cudzysłów z palców- przeszkodzić?
O cholera. Osoba, która to zrobiła po prostu zniknęła. Dlaczego pomyślałam, że to moi rodzice? Przecież wiedziałam, że mają dziś spotkanie. Może wrócili wcześniej? Caitlin, spokojnie. Przecież Ty i Justin nie macie świra-prześladowcy? Cieszyłabym się gdyby odpowiedź brzmiała-NIE.
- Ziemia do Caitlin.
-Przepraszam, Justin. Zamyśliłam się- spróbowałam się uśmiechnąć.
- Oczywiście… - powiedział, kiedy zrobiłam kilka kroków na przód i wyprzedziłam go. Poczułam jak złapał mnie za rękę.
- Caitlin, co jest?
- Justin, a co jeśli to James? On nigdy nie da nam spokoju.
- Hej,hej- powiedział dotykając palcami mojego policzka- James to przeszłość, a nawet jeśli, radziłem sobie z większymi dupkami niż on. Nie martw się, proszę.
Justin przytulił mnie do siebie mocno, a ja poczułam zapach jego perfum. Czy on w każdej możliwej kategorii musiał być najlepszy?
- Okej, okej. Nie ważne- podniosłam ręce w geście obronnym.

***
Leżeliśmy z Justinem na moim łóżku kończąc właśnie oglądać film. Nie, nie, nie. Do niczego nie doszło. Spokojnie. Chodź jestem pewna, że na moim miejscu nie dałybyście rady się powstrzymać.
- Justin chcesz ostatnie ciasteczko?
-Justin zaśmiał się krótko.
- Nie, ale dzięki za pamięć.
- Nie ma sprawy- powiedziałam wyjmując z pudełeczka ostatnie czekoladowe ciasteczko.
Jego strata.
- Przy twojej ręce jest mój telefon. Możesz sprawdzić, która godzina?
- Jasne- powiedziałam wycierając o spodnie rękę i sięgając po komórkę Justina. Odblokowałam ekran i kompletnie mnie zamurowało.  Na jego tapecie było NASZE wspólne zdjęcie. Ktoś musiał zrobić je na imprezie u Tylera w Nowy Rok. Justin obejmował mnie w pasie i całował w czoło, a ja uśmiechałam się do niego. Beznadziejna ze mnie romantyczka, ale to było przeurocze. Zablokowałam szybko ekran i odwróciłam się w stronę Justina.
- Za chwilkę 20.- Powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Co cię tak śmieszy?- Justin zmarszczył brwi.
-Nie,nic…tylko…masz coś na policzku. Kawałek czekolady- udałam, że usuwam czekoladę z jego policzka, choć tak naprawdę nic tam nie było. Jestem beznadziejnym kłamcą. Macie dowód.
***
- Naprawdę muszę już iść?- Justin wymamrotał z miną szczeniaczka.
- Tak, muszę się pouczyć, a z tobą leżącym na moim łóżku to byłoby trudne. Nie sądzisz?
Justin zaśmiał się głośno.
- Tak, masz rację.
- Po prostu zadzwoń jak zatęsknisz.
- Dobrze- powiedział całując mnie na pożegnanie w policzek. Odszedł powoli w stronę swojego auta, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. Wsiadł do swojego samochodu, a ja podeszłam do drzwi od garażu, które były uchylone. Byłam pewna,że rodzice je zamknęli. Nigdy nie były otwarte.
W mojej kieszeni zawibrował telefon.
- Słucham?
- Kazałaś zadzwonić jak zatęsknię.


____________________________________________________
PRZEPRASZM. Przepraszam, że tyle czekaliście. Nie wiedziałam, że będę miała tyle nauki.
L Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Wiem, rozdział jest krótki, ale następny dodam we wtorek, byście nie musieli długo czekać i zastanawiać się dlaczego drzwi od garażu są uchylone :D


ROZDZIAŁY BĘDĘ DODAWAĆ W KAŻDĄ SOBOTĘ.
I wgl. bardzo dziękuję za tyle wejść i komentarzy. Naprawdę nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że będzie tego coraz więcej
J


Jak myślicie, co z tymi drzwiami? Co tam jest? :o


poniedziałek, 14 października 2013

Twenty Two

Caitlin
Wszystko w pomieszczeniu było jak z bajki, a ja czułam się jak księżniczka. Odłożyłam delikatnie pokrywkę pudełka na kremową pościel na łóżku.  Kiedy wyjęłam sukienkę z pudełka sięgała aż do ziemi. Była idealna, cudowna i piękna. Jeśli rozmiar się zgadzał to Justin byłby najlepszym chłopakiem kiedykolwiek.  Spojrzałam na metkę z tyłu kreacji i nie wierzyłam własnym oczom. Wszystko się zgadzało. On naprawdę zaczynał mnie przerażać. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i udałam się do pomieszczenie gdzie prawdopodobnie była toaleta. Założyła to, co dla mnie przygotował i nie wierzyłam własnym oczom. Spojrzałam na dziewczynę w lustrze, uśmiechała się. Jej brązowe włosy sięgały aż do połowy jej pleców, a sukienka podkreślała każdy jej atut. Otarłam szybko łzę, która pojawiła się na moim policzku. Justin sprawił, że czułam się jak księżniczka, jedyna dziewczyna na świece, a wcale nie zrobił nic specjalnego on tylko podarował mi sukienkę. Poprawiłam materiał na moich nogach. Jak najszybciej chciałam zejść na dół by za wszystko mu podziękować, ale był jeden problem. Nie miałam do niej butów, czyżby Justin o tym zapomniał? Zwykłe tenisówki raczej nie prezentowałyby się zbyt dobrze. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mogłam coś pominąć będą tak zafascynowana sukienką. Tak! Na podłodze stała para czarnych szpilek, a obok nich leżała mała karteczka. Podniosłam ją i ujrzałam niestaranne pismo, tak to na pewno jest od Justina. Pokręciłam głową śmiejąc się.
Wybacz, jeśli coś nie pasuje, starałem się. Kocham Cię, księżniczko.”
Odłożyłam kartkę i pomyślałam: Cholera mam najbardziej uroczego chłopaka na ziemi. Szybko założyłam buty i wyszłam z pokoju, tak bardzo chciałam go teraz zobaczyć. Wiem, że minęło niespełna dziesięć minut odkąd widzieliśmy się po raz kolejny, ale to ten rodzaj uczucia, w którym pragniesz być z tą osobą cały czas. Nie, nie. Wcale nie przesadzam mówiąc „cały czas”. Nie chcąc tracić ani chwili więcej na zbędne rozmyślanie wyszłam z pokoju i zamknęłam go na klucz, który trzymałam teraz w ręce. Zamarłam, kiedy zobaczyłam obraz przed sobą.  Justin stojący na dole z różą i czekający. Jakby jeszcze tego było mało ubrany był w garnitur. Wyglądał w nim tak seksownie, że chętnie bym o pozbawiła. Halo, Caitlin. Ziemia. Justin tam był. Czekał na mnie. Tylko na mnie. Nie wierzyłam w własne szczęście. Uśmiechnęłam się tylko i zeszłam na dół trzymając się barierki.
- Myślałem, że już nigdy nie zejdziesz- powiedział wręczając mi czerwoną różę. Moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone.
- Już jestem- wyszeptałam cicho przytulając go do siebie- Dziękuję.
- To ja dziękuję, za to, że jesteś- powiedział ściskając lekko moją dłoń.

***
Skłamałabym się mówiąc, że się nie denerwuję. Denerwowałam się i to bardzo. To pierwszy raz, kiedy jestem na takiej kolacji z chłopakiem. Pff. Z Justinem jestem tu pierwszy raz.  Bałam się o takie rzeczy jak: wylanie czegoś na siebie lub Justina, poplamienie czegoś, pobicie talerza…
Mogłabym wymieniać w nieskończoność! Tego było wiele.
- Nie smakuje Ci?- Zapytał Justin z zdziwioną miną.
- Nie, znaczy tak. No wiesz…Ugh. To znaczy smakuje mi, jest wyśmienite! Muszę pochwalić szefa kuchni!- Krzyknęłam rozglądając się po restauracji, a kilka par oczu spojrzało na mnie.
O, nie, zrobiłam z siebie idiotkę. Nie, nie, nie. Da się cofnąć czas? Prooooszę.
Justin uśmiechnął się tylko widząc, jaka jestem zakłopotana. On chyba też był, ale lepiej to maskował. Musiałam się jakoś uspokoić, opanować, cokolwiek. Jak to się stało, że weszłam tu taka wyluzowana, a teraz czuję się jakby ktoś przykładał mi pistolet do skroni i mówił „ Tylko jeden błąd i twoja bajka się skończy”  Musisz się opanować. Caitlin, opanuj się- powtarzałam w myślach.
-Przepraszam na momencik- powiedziałam usiłując wstać z krzesła, które Justin szybko dla mnie odsunął. Podziękowałam mu i szłam przed siebie, kiedy zobaczyłam drzwi z napisem „toaleta” ucieszyłam się. Co? Ucieszyłam się, bo weszłam do toalety...Oh, co ten chłopak ze mną robi?
Oparłam się o ścianę i próbowałam uspokoić. Wdech, wydech, wdech wydech. Zamknęłam na chwilę oczy i przypomniałam sobie te wszystkie chwile z Justinem. Nasz prawie-pierwszy pocałunek na plaży, ognisko... Przecież wtedy się nie stresowałam, a teraz jestem wulkanem, który lada moment może wybuchnąć. Poprawiłam tylko włosy i wyszłam.  Jeszcze raz głęboko odetchnęłam.
- Zatańczymy? – Powiedział lekko zachrypniętym głosem Justin wychodząc zza rogu.
To wszystko jest nie fair. Tego się nie spodziewałam. Tańczyć? O, nie.  Podczas tańca nadepnę mu na stopę i mnie zostawi.
- Nie, no jasne zatańczmy- podałam mu swoją dłoń, tym samym ufając sobie, że nie przydarzy mi się coś krępującego.
- Nie denerwuj się tak- szepnął mi do ucha, kiedy melodia zaczęła grać.
-Co? - Zaśmiałam się nerwowo.
- Przecież widzę, Caitlin- Justin podniósł mnie do góry i obrócił się.
- Może troszeczkę- powiedziałam, kołysząc się do rytmu.
Justin położył ręce na moje biodra.
- Oh, troszeczkę?- Uśmiechnął się łobuzersko. Czy mówiłam już, że mogłabym oddać życie za ten uśmiech? Tak, chyba coś wspominałam.
Wtuliłam się w jego pierś i powiedziałam:
- Denerwuję się, bo zawsze chcę by wszystko było idealnie, ale wątpię też, że chciałbyś dziewczynę która jest taką niezdarą, że wylewa na ciebie czerwone wino.
- Mogłabyś wylać mi je na spodnie tu i teraz - znów szeroko się uśmiechnął.
Jestem pewna, że gdyby to była scena z filmu wszyscy dokoła robiliby „Awww” i klaskali.
- Czy to propozycja?- Odpowiedziałam nadal wtulając się w jego silne ramiona.
- Masz powód by to zrobić?
- Nie bardzo- zaśmiałam się.
-To nie- powiedział całując mnie w czoło.

***
- Sukienka jest piękna- powiedziałam, zamykając pudełko , w którym się znajdowała.
To było cudowne jak wszystkie den rwy opuściły mnie, kiedy umieściłam ją w pudełku.
- Wiem, sam ją wybierałem- Justin spojrzał na mnie przez chwilę.
- Skup się na drodze.
- Wolę się skupić na tobie- puścił mi oczko.
- Oh, gdzie się podział mój romantyczny Justin?- Westchnęłam.
- Nadal tu jest. Chcesz się przekonać?
Tylko spojrzałam na jego oczy i już wiedziałam, że te słowa mają podwójny sens.
- To mój dom!- Powiedziałam szybko.
- Przeciecież wiem… byłem tu z milion razy.
- Chcesz być kolejny milion? To mnie wypuść.
Justin zaśmiał się głośno.
- Coś nie tak?- Zmarszczyłam brwi.
- Mówisz jakbym chciał cię porwać i zawieść niewiadomo gdzie.
- Przepraszam- powiedziałam szybko.
- Nie musisz- znów się zaśmiał.
Miał naprawdę uroczy śmiech.
- Uroczo się śmiejesz- wypaliłam, nie zastanawiając się nad słowami.
- Dziękuję?- Justin zabawnie zmarszczył brwi.
Samochód zatrzymał się na podjeździe.
- Możesz iść, droga wolna- Justin wskazał ręką.
Rozejrzałam się dookoła i spojrzałam na niego.
- Chyba nie chcę.
Przybliżyłam się do niego i wpatrywałam w jego brązowe oczy. Nie wiem ile tak siedziałam i wpatrywałam się na niego. Szczerze …nie obchodziło mnie to. Był tam Justin, a to zdecydowanie mnie obchodziło.
Justin przejechał językiem po swojej dolnej wardze i lekko przybliżył się do mnie. Zrobiłam to samo. Nasze twarze były teraz tak blisko jak tylko się dało.
- Pocałuj mnie- powiedziałam szybko i bezmyślnie.
Justin zrobił to, o co go prosiłam, to, czego tak bardzo teraz potrzebowałam. Wydawało mi się, że pocałunek trwał tylko kilka sekund, chodź minęło już dobre kilka minut. Weszłam na kolana Justina i kontynuowałam to, co tak bardzo chciałam kontynuować. Wodziłam ręką po jego włosach. Boże, on nawet włosy miał idealne.  Justin masował swoją ręką moje kolano, co nie powiem, bardzo mi się spodobało. Powoli zaczęłam rozpinać jego koszulę, na co zareagował szerokim uśmiechem.
- Nie ciesz się tak bardzo.
Pokiwał tylko głową i znów poczułam jego usta na swoich. Wtedy rozległ się dźwięk pukania w szybę.
Szybko się od siebie oderwaliśmy i rozejrzeliśmy. O, nie gorzej być nie mogło. Mam kłopoty czy mam większe kłopoty?

_____________________________

Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba.
Nie wiem już, który raz to piszę, ale proszę zostawcie komentarz pod rozdziałem, bardzo was proszę. Jeśli będzie pod nim 50 komentarzy dodam w przyszłym tygodniu dwa rozdziały! +Mam dla was niespodziankę. Cieszycie się? Mam nadzieję, że Wam zależy i każdy, kto przeczyta, zostawi komentarz.


Jak myślicie? Kto przyłapał Justina i Caitlin? Nie wygląda to zbyt dobrze…

niedziela, 6 października 2013

Twenty One


Justin
- Justin, dlaczego nie usunąłeś jego numeru? – Zapytała Caitlin, bawiąc się palcami.
Zamiast jej odpowiedzieć mrugnąłem kilka razy.
- Caitlin…proszę poczekaj w samochodzie. Skończę i pojedziemy gdzieś razem, dobrze?- Powiedziałem zanim odebrałem telefon.
Nie chciałem by słyszała tą rozmowę. Zbyt dobrze znam Jamesa. Domyślam się, co planuje. Nie chiałem by Caitlin słyszała, choć kawałem rozmowy, która miała się zaraz odbyć.
Dziewczyna tupnęła tylko nogą. Wyglądała wtedy tak bardzo uroczo. Uśmiechnąłem się do niej i wyszeptałem:
- Wyglądasz cholernie seksownie, kiedy się złościć.
Caitlin tylko przewróciła swoimi brązowymi oczami i zeszła na dół trzaskając drzwiami.
- Czego znowu chcesz? – Powiedziałem do słuchawki.
- Nie tak groźnie, Sinner.
- Sinner? Już nikt mnie tak nie nazywa, popieprzony dupku.
- Hej, chyba zapomniałeś, kim jestem.
- Bezużyteczną kupą gówna? – Powiedziałem z szerokim uśmiechem na twarzy.
Racja to porównanie było godne kłócących się pięciolatków, ale ten koleś naprawdę był gównem.
- Takie słownictwo …Caitlin tam nie, prawda?- powiedział spokojnym głosem.
- Nie, nie ma jej tu. Ostatnie ostrzeżenie Colt, nie waż się jej dotknąć tylko spró...
- Oh, nasz Sinner ma uczucia? Ta dziewczyna źle na Ciebie działa! Co się stało z tym Justinem, który pieprzył każdą laskę na swojej drodze? Który potrafił wypić pół baru w klubie?
Zacisnąłem zęby mocno na dolnej szczęce czując smak krwi.
- Czekam na odpowiedź?- Nalegał glos w słuchawce.
- Czego chcesz? – Powtórzyłem pytanie.
- Może coś dla mnie zrobisz?
Wybuchnąłem śmiechem. Jestem pewny, że gdyby ktoś tu teraz był zapytałby „ Koleś wszystko okej?”
- Czy Ty sobie kurwa, żartujesz? Skończyłem z tym. Twoje groźby są naprawdę urocze, ale mam je w dupie. Powtórzyć?
Wtedy usłyszałem jak się rozłącza. Kim on był? Kim myślał, że jest? Skończyłem z tym wszystkim w dniu, w którym opuściłem Los Angeles. Teraz miałem powód by nie robić tego znowu. Tym powodem była Caitlin. Była powodem, dla którego się starałem. Była moim aniołem na ziemi. Tak jak wcześniej była nim Maya.
***
Caitlin
- Przepraszam, że musiałaś czekać- powiedział, kiedy usiadł za kierownicą swojego auta.
- Justin...- Zaczęłam.
- O, nie. Wiem, o co Ci chodzi. To nic ważnego- dotknął lekko mojej brody, a ja lekko uniosłam kąciki ust.
Przewróciłam oczami i położyłam ręce na piersiach.
- Chcę CI to wynagrodzić- powiedział Justin odpalając silnik.
- Wynagrodzić? Mi? Mów dalej…
- Wiem, że czasa…- zaczął mówić, ale tym razem to ja mu przerwałam.
- Jesteś arogancki? Zbyt pewny siebie? Uparty?- Próbowałam się z nim drażnić.
Może przesadziłam. Może teraz też to zrobię, ale Justin był idealny. Dla mnie był idealny.
- Kto to mówi? – Powiedział próbując powstrzymać śmiech. Nie ukrywam średnio mu to wychodziło.
- Czy ja jestem uparta?
- Nie, wcale! Czy ja coś mówiłem? – Mówił wymachując głową w każdą możliwą stronę.
- Nie ważne. To nie ma sensu- usiłowałam zakończyć tą głupią gadkę, którą jak z resztą sama zaczęłam.
- Gdzie jedziemy?- Odezwałam się znowu- Tylko nie mówi niespodzianka! Bo wysiądę.
Teraz to on przewrócił swoimi brązowymi oczami. Swoją drogą…
Miał takie piękne oczy. Mogłam spędzić godziny na wpatrywaniu się w nie. Nie wiem, od czego to zależało. Justin był prawie cały w tatuażach, nosił złote łańcuchy w jego uszach znajdowały się kolczyki, ale jego oczy... Miał oczy dziecka. Nie wiem czy nazwanie go uroczył byłoby odpowiednie, ale taki był. Uroczy.
- Jesteśmy- oznajmił wyrywając mnie z zamyślenia. Widzicie? Tak na mnie działa. Mogę spędzić godziny nad takim rozmyślaniem, ale chyba nigdy mi się to nie znudzi.
- Gdzie jeste…- chciałam zapytać, ale odpowiedź miałam przed oczami, kiedy tylko odwróciłam głowę w drugą stronę.
Widziałam budynek. Był zbudowany w staroświeckim stylu, ale nadal był piękny. Kremowy i piękny.
Bywałam w tej restauracji dość często, ponieważ moim rodzice przeprowadzali tu spotkanie biznesowe. Nie ukrywam, że restauracja nie należała do najtańszych…
- Justin tu jest bardzo, bardzo drogo- przyznałam spoglądając na niego. Właśnie zamykał swój samochód.
- O to się nie martw księżniczko- powiedział puszczając mi oczko.
Nawet nie wiedziałam, kiedy złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę drzwi. Mężczyzna przy drzwiach otworzył nam je i zaprosił do środka.
- Justin, zobacz jak ja wyglądam- powiedziałam cicho przytulając się do jego muskularnego ramienia.
- Pięknie? – Uśmiechnął się tak, że mogłabym oddać życie za ten uśmiech.
- Może?- Roześmiałam się się- Zobacz na moje ubrania.
Powiedziałam patrząc na swoje dżinsy i zwykłą koszulkę. On sam nie wyglądał lepiej. Miała swoje sławne już chyba w całej Kalifornii spodnie i skurzaną kurtkę, ale bardziej wpasował się do klimatu restauracji niż ja. Tak w ogóle… on zawsze wyglądał dobrze.
- Pomyślałem o tym- uśmiechnął się znowu, ale tym razem mogłam podziwiać wszystkie jego śnieżnobiałe zęby.
- Hmm?- Zbił mnie z tym z tropu.
- Proszę tu jest klucz do pokoju numer 25 - powiedział mężczyzna zza drewnianej stołu.
- Co jest grane?
- Weź ten kluczyk i idź- powiedział popychając mnie do przodu.
- Dobra, już. Ej, weź przestań!
- Caitlin ile Ty masz lat? Pięć?
- Oh, zamknij się- wyszeptałam mu do ucha i ruszyłam w stronę schodów. Weszłam po nich i odszukałam odpowiednią tabliczkę na drzwiach i umieściłam klucz w zamku.
Pierwsze, co przykuło moją uwagę to kremowe pudełko leżące na środku kremowego łóżka.
Ciekawe, co nim było? Po Justinie wszystkiego można było się spodziewać. Lekko podniosłam górną częścć pudełka i w  szoku przyłożyłam rękę do swoich ust.
- O mój Boże- wyszeptałam cicho.

_________________________________
Wiem,  rozdział jest krótki, ale następny pojawi się kiedy liczba komentarzy pod rozdziałem przekroczy 25, więc to zależy tylko od Was!
Jak Wam się podoba? Jak myślicie co jest w pudełku? <3