Caitlin
Isabell I Tyler postanowili nam złożyć niezapowiedzianą wizytę. Byłam okropnie zła, że w takim momencie. Gdy miałam zapytać o coś Justina. Teraz już nie mogę tego zrobić. Nie wiem kiedy będzie kolejna okazja, nie wiem kiedy znów nazbieram w sobie tyle odwagi by choć o tym pomyśleć. Nie ważne. Przykleiłam sztuczny uśmiech do twarzy i powitałam gości.
- Bardzo, baaaaaaardzo niezapowiedziana wizyta- powiedziałam do Isabell, kiedy zostałyśmy same, bo Justin i Tyler rozgościli się w moim salonie oglądając jakiś mecz. Faceci…
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie dziwnie, ale po chwili kąciki jej ust uniosły się.
- Nie pomyślałam o tym…Cait…nie mów,że…o mój Boże! On ma włosy jak sama-wiesz-po-czym!- Pisnęła głośno, a głowy wszystkich obecnych skierowały się na nią.
-Brawo- wyszeptałam to tak cicho, że tylko ja byłam to w stanie usłyszeć- nie przerywajcie sobie, ten mecz jest bardzo ciekawy!- Krzyknęłam głośniej.
- Ups, przepraszam- Isabell zachichotała, a w jej policzkach pojawiły się dołeczki. Normalnie byłby urocze, ale nie, nie teraz.
- Bells twoja inteligencja…- zmrużyłam na nią oczy, a ona przegryzła wargę patrząc na mnie.
- Przepraszam, Cait, to pierwsze, co przyszło mi do głowy, a tak w ogóle...Popatrz na niego. Dziwię się, że jeszcze…
- Proszę zamknij się!- Przyłożyłam jej palec do ust.
Nawet nie chciałam się teraz zgłębiać w ten temat.
-Jak chcesz…nie przyszliśmy tu po to.
- A więc, po co?- Zapytałam zdziwiona.
-Mam propozycję nie do odrzucenia! -Pisnęła.
Ton jej głosu zaczynał mnie poważnie irytować, zamierza mi powiedzieć?
- Słucham…- wymruczałam.
-Jest impreza. Uprzedzając pytanie…nie wiem, u kogo- Isabell jak zwykle mówiła chaotycznie i szybko-ale jest. Właśnie po to przyszliśmy. Weź jakąś kurtkę i chodźmy.
- Impreza? Znowu? Nie wiem…
- Proszę cię, Cait- złapała moją rękę- każda wymówka jest dobra by – zrobiłam cudzysłów z palców- poprzytulać się z Justinem- uśmiechnęła się szeroko.
- Mówicie o mnie? – Justin przekroczył próg kuchni.
-Nie,nic!- Powiedziałyśmy równo. Isabell chyba nie zdawała sobie sprawy, w jakich tarapatach teraz jest.
Mówiła tak głośno, jestem pewna, że ją słyszał.
- I tak was słyszałem- Justin uśmiechnął się szeroko.
- Nie wątpię- spojrzałam znacząco na moją przyjaciółkę, a ona bezgłośnie powiedziała „przepraszam”.
Masz, za co moja droga. Znając życie będzie chciała się z tego wykręcić, a ja zostanę tu sama tłumacząc Justinowi wszystko.
- Więc będziecie gotowi za 10 minut? Będziemy w samochodzie Tylera.
Kiedy moja przyjaciółka zniknęła gdzieś za oknem powiedziałam do Justina:
- I tak Ci nic nie powiem, nie próbuj.
- Nigdy nic mi nie mówisz- zrobił dziwną minę.
- Przestań, Justin. Zawsze Ci mówię, ale…
-Ale?- Justin przybliżył się do mnie.
Moje serce chciało powiedzieć coś innego. Chciałam wyznać to co czuję, ale pomyślałam, że to zły pomysł.
- Ale musimy już iść, słyszałeś mamy 10 minut, wolę nie zadzierać z Isabell, bo…- poczułam jak palce Justina zaciskają się na moim nadgarstku. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego oczy.
- Wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim? Coś jest nie tak? No wiesz chyba, że chodzi o zakupy. W tym jestem kiepski, ale to już wiesz- uśmiechnął się lekko.
Tak ,Justin. To już wiem, przecież pamiętam jak miałeś problem w Święta. W sumie to dobrze, że miałeś ten problem. Nic nie dzieje się przypadkowo, prawda?
-Nie o to chodzi, czekają na nas. Przypominam- spojrzałam na niego.
-Ugh, masz dar- powiedział w holu, zakładając swoje buty.
-Tak? – Zbił mnie z tropu.
- Świetnie umiesz unikać tematów, jesteś w tym naprawdę świetna, księżniczko- Justin lekko pocałował mój policzek i złapał mnie za rękę.
Widzicie jak mnie nazwał? Księżniczką! Omijając tą niemiłą część.
- Dziękuję, skarbie. Też masz kilka nadprzyrodzonych umiejętności- powiedziałam wesoło.
-Oh, tak?
Wtedy rozbrzmiał dźwięk klaksonu samochodu. Nie byłam w stanie rozpoznać czyjego. Tylera czy Isabell? Ale to chyba nie było ważne.
-Chodźmy, nie dadzą nam spokoju- powiedział Justin i złapał moją rękę.
Zawsze, gdy to robił stado motylków opanowywało mój brzuch.
* * *
Kiedy po kilkunastu minutach wysłuchiwania uwag dotyczących meczu w końcu byliśmy na miejscu. Moja radość była niewyobrażalna, bo kompletnie nie miałam pojęcia, o czym mówili od początku.
Isabell chyba czuła to samo, bo co kilka minut zerkała na mnie zdezorientowana.
Kiedy byliśmy na miejscu wszystko było jak zwykle. Masa nastolatków, alkohol i muzyka. Nic nowego, możecie uważać mnie za dziwną, ale miałam przeczucie, że to nie będzie zwykła impreza.
Zgaduję, że trwała już kilka godzin. Wszędzie widziałam nietrzeźwych ludzi. Dosłownie wszędzie.
Złapałam za ramię Justina:
- Możemy iść gdzieś indziej?- zapytałam.
- Oczywiście, chodź znam jedno miejsce.
Pierwsza, jaka myśl jaka przeszła przez mój umysł to: jakie miejsce?
Szliśmy przez tłum ludzi, a Justin, co jakiś czas oglądał się czy jestem z tyłu. W prawdzie trzymał moja rękę przez cały ten czas, ale nadal patrzył. Nagle zatrzymał się w jakimś lasku. Byliśmy chyba dość daleko, bo słychać było tylko muzykę. Nie było tu żadnych ludzi i żadnego światła. Było okropnie ciemno, więc bałam się, że o coś się potknę. Justin stał oparty o jakieś drzewo, szybo do niego dołączyłam, opierając się o nie z drugiej strony. Justin znów złapał mnie za rękę i przyciągnął bliżej.
W takiej chwili chyba nie powinnam martwić się, że moje spodnie będę brudne od kory, prawda?
- Jezu, ta sceneria jest straszna-powiedziałam cicho.
- Co w tym takiego strasznego?- Usłyszałam uroczy śmiech Justina.
-Jest tu ciemno…- zaczęłam.
-Mamy noc- uśmiech nadal był widoczny na jego twarzy.
- Ale jest strasznie. Mam wrażenie, że coś strasznego się wydarzy.
- Przestań bawić się w wróżkę, Caitlin- Justin pocałował moją szyję.
- Jeśli to ma mnie uspokoić to nie działa-szepnęłam mu do ucha.
Coś obok nas zaszeleściło, a ja od razu spanikowałam.
-Słyszałeś?
-Co jest?
-Ty naprawdę czasami nie myślisz-odepchnęłam go lekko i ruszyłam za siebie.
Słyszałam jak idzie za mną. I wtedy. Wtedy to zobaczyłam.
- O mój Boże! Kimberly?Kimberly?- Upadłam na ziemię i wpatrywałam się w leżące przede mną ciało.
________________________
Jestem chyba beznadziejna w pisaniu takich scen,ale dajcie mi czas :D
Dziękuję za komentarze i wejścia, naprawdę nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
Możecie zostawić choć jeden komentarz,teraz? Dziękuję :)
Wiem,że kochacie,kiedy kończę w takim momencie <3