Six
Caitlin
Stałam trochę oniemiała wpatrując się w niego. Nie okazywał żadnych emocji, ale w jego oczach widoczny był ból.
- Justin, możesz mi powiedzieć, jeśli tylko chcesz – zaproponowałam kładąc ręką na jego ramieniu.
- Gdyby to było takie łatwe, Caitlin- chłopak wplótł swoje palce w moje i przybliżył się jeszcze bardziej. Teraz czułam miętowy zapach w moich nozdrzach.
- Jeśli tylko chciałbyś pogadać wiesz gdzie mnie szukać – powiedziałam biorąc swoją torbę.
Chciałam już wychodzić gdy Justin złapał mnie za nadgarstek i zacisnął na nim swoją pięść.
- Zaczekaj, przepraszam – powiedział łagodnie.
- Nic się nie stało – odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Teraz ja i Justin opieraliśmy się o blat kuchenny.
- Maya była moją dziewczyną – zaczął- dwa lata temu zginęła w wypadku samochodowym.
- Oh – jęknęłam mimowolnie – Justin tak bardzo mi przykro.
Ustałam na palcach by go przytulić w geście pocieszenia. Oparł brodę o moją głowę.
- Nie mogłem się z tym pogodzić więc wyjechałem. Po dwóch latach wróciłem. Myślałem, że przyzwyczaję się do tego pieprzonego bólu, ale Caitlin to nic nie dało.
Czekałam aż skończy mówić i odezwałam się.
- Czasami musimy zaakceptować, że niektórzy są w naszych sercach nie życiu.
On nic nie odpowiedział wiec kojąco pogłaskałam go po plecach. Stałam tam mentalnie się policzkując. Może to przeze mnie teraz tak bardzo cierpi? Ale to nie moja wina ,że właśnie teraz leciał ten film. Było mi tak bardzo przykro. Stracił kogoś kogo prawdopodobnie bardzo kochał w tak młodym wieku. Byłam bardzo zaskoczona, że zdecydował się powiedzieć mi prawdę. To dla mnie bardzo dużo znaczyło.
***
- Justin, może dokończymy oglądanie tego meczu? – zaproponowałam po dziesięciu minutach ciszy.
- Od kiedy lubisz sport? – zapytał podnosząc brwi.
- Ugh, Justin. Nie lubię określonych dyscyplin sportu, okej?
- Co robisz by tak wyglądać? – spojrzał na mój płaski brzuch. Ludzi zawsze to ciekawiło. Nie wiem… takie geny? Jadłam co chciałam, a nadal wyglądałam …dobrze.
- Nic nie robię – powiedziałam wzruszając ramionami.
- Może zrobię popcorn? – Justin zmienił temat.
- Dobra.
Justin wyjął z górnej szafki dużą czerwoną miskę postawił ją na bezowym blacie i przeszukał półki w poszukiwaniu popcornu. Kiedy ją znalazł umieścił w mikrofalówce i ustawił zegar na trzy minuty.
Siedzieliśmy na kanapie oglądają mecz, kiedy coś we mnie trafiło. Spojrzałam na dół, a na moich spodniach leżało samotne ziarenko kukurydzy.
- Wszystko z Tobą dobrze? – zapytałam rozbawiona.
- Czy to podchwytliwe pytanie? – Justin spojrzał na mnie i łobuzersko się uśmiechnął.
- Jesteś okropny – pokręciłam głową.
- Wcale nie – Justin przybliżył się.
- Wcale tak – powiedziałam biorąc w rękę garść popcornu i rzucając w niego.
- Caitlin mam sól w oku – chłopak wstał i zamknął swoje oczy.
- O mój Boże, Przepraszam nie wiedziałam, Justin, wybacz – mówiłam szybko.
Wstałam i podbiegłam do niego.
- Pokaż to proszę – położyłam dłoń na jego policzku, a on otworzył oczy i przybliżył się do mnie.
- Jednak się o mnie martwisz – powiedział wpatrując się w moje oczy. Teraz mogłam podziwiać jego wszystkie zęby.
- Jesteś okropny, zdecydowanie.
Spojrzałam na zegarek na ścianie. Była już 21.45.
- Em, ja muszę iść- rozglądałam się po salonie w poszukiwaniu mojej czarnej torby. Kiedy ją znalazłam podeszłam do sofy i założyłam ją na ramię.
- Odprowadzę Cię – zaproponował Justin.
***
Justin
Nadal nie mogłem zrozumieć dlaczego jej to powiedziałem. Ufałem jej? Być może. Znałem ją już od ponad dwóch miesięcy. Wydaję mi się, że tyle wystarczy by choć trochę poznać człowieka. Chyba wiedziałem jaka była Caitlin. Była uprzejma, pomocna i przyjacielska ,ale wiedziałem, że umie postawić na swoim kiedy trzeba. Coś w niej przypominało mi Mayę. Miały takie same włosy i oczy podobnego koloru. Choć charakterami zupełnie się różniły. Słyszałem, że jeśli mówi się komuś swoje problemy to się mu ufa. Prawdopodobnie. Nawet jeśli bardzo bym chciała nie mogłem jej wyznać całej prawdy. Wiedziałem, że to wszystko by skończyło. Po śmierci Mayi było mi tak trudno.. Wszystko mi ją przypominało wiec postanowiłem wyjechać do Los Angeles. Czasami zapominałem. Właściwie tylko wtedy gdy za dużo wypiłem. Ale gdyby to było najgorsze…
___________________________________________________________Stałam trochę oniemiała wpatrując się w niego. Nie okazywał żadnych emocji, ale w jego oczach widoczny był ból.
- Justin, możesz mi powiedzieć, jeśli tylko chcesz – zaproponowałam kładąc ręką na jego ramieniu.
- Gdyby to było takie łatwe, Caitlin- chłopak wplótł swoje palce w moje i przybliżył się jeszcze bardziej. Teraz czułam miętowy zapach w moich nozdrzach.
- Jeśli tylko chciałbyś pogadać wiesz gdzie mnie szukać – powiedziałam biorąc swoją torbę.
Chciałam już wychodzić gdy Justin złapał mnie za nadgarstek i zacisnął na nim swoją pięść.
- Zaczekaj, przepraszam – powiedział łagodnie.
- Nic się nie stało – odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Teraz ja i Justin opieraliśmy się o blat kuchenny.
- Maya była moją dziewczyną – zaczął- dwa lata temu zginęła w wypadku samochodowym.
- Oh – jęknęłam mimowolnie – Justin tak bardzo mi przykro.
Ustałam na palcach by go przytulić w geście pocieszenia. Oparł brodę o moją głowę.
- Nie mogłem się z tym pogodzić więc wyjechałem. Po dwóch latach wróciłem. Myślałem, że przyzwyczaję się do tego pieprzonego bólu, ale Caitlin to nic nie dało.
Czekałam aż skończy mówić i odezwałam się.
- Czasami musimy zaakceptować, że niektórzy są w naszych sercach nie życiu.
On nic nie odpowiedział wiec kojąco pogłaskałam go po plecach. Stałam tam mentalnie się policzkując. Może to przeze mnie teraz tak bardzo cierpi? Ale to nie moja wina ,że właśnie teraz leciał ten film. Było mi tak bardzo przykro. Stracił kogoś kogo prawdopodobnie bardzo kochał w tak młodym wieku. Byłam bardzo zaskoczona, że zdecydował się powiedzieć mi prawdę. To dla mnie bardzo dużo znaczyło.
***
- Justin, może dokończymy oglądanie tego meczu? – zaproponowałam po dziesięciu minutach ciszy.
- Od kiedy lubisz sport? – zapytał podnosząc brwi.
- Ugh, Justin. Nie lubię określonych dyscyplin sportu, okej?
- Co robisz by tak wyglądać? – spojrzał na mój płaski brzuch. Ludzi zawsze to ciekawiło. Nie wiem… takie geny? Jadłam co chciałam, a nadal wyglądałam …dobrze.
- Nic nie robię – powiedziałam wzruszając ramionami.
- Może zrobię popcorn? – Justin zmienił temat.
- Dobra.
Justin wyjął z górnej szafki dużą czerwoną miskę postawił ją na bezowym blacie i przeszukał półki w poszukiwaniu popcornu. Kiedy ją znalazł umieścił w mikrofalówce i ustawił zegar na trzy minuty.
Siedzieliśmy na kanapie oglądają mecz, kiedy coś we mnie trafiło. Spojrzałam na dół, a na moich spodniach leżało samotne ziarenko kukurydzy.
- Wszystko z Tobą dobrze? – zapytałam rozbawiona.
- Czy to podchwytliwe pytanie? – Justin spojrzał na mnie i łobuzersko się uśmiechnął.
- Jesteś okropny – pokręciłam głową.
- Wcale nie – Justin przybliżył się.
- Wcale tak – powiedziałam biorąc w rękę garść popcornu i rzucając w niego.
- Caitlin mam sól w oku – chłopak wstał i zamknął swoje oczy.
- O mój Boże, Przepraszam nie wiedziałam, Justin, wybacz – mówiłam szybko.
Wstałam i podbiegłam do niego.
- Pokaż to proszę – położyłam dłoń na jego policzku, a on otworzył oczy i przybliżył się do mnie.
- Jednak się o mnie martwisz – powiedział wpatrując się w moje oczy. Teraz mogłam podziwiać jego wszystkie zęby.
- Jesteś okropny, zdecydowanie.
Spojrzałam na zegarek na ścianie. Była już 21.45.
- Em, ja muszę iść- rozglądałam się po salonie w poszukiwaniu mojej czarnej torby. Kiedy ją znalazłam podeszłam do sofy i założyłam ją na ramię.
- Odprowadzę Cię – zaproponował Justin.
***
Justin
Nadal nie mogłem zrozumieć dlaczego jej to powiedziałem. Ufałem jej? Być może. Znałem ją już od ponad dwóch miesięcy. Wydaję mi się, że tyle wystarczy by choć trochę poznać człowieka. Chyba wiedziałem jaka była Caitlin. Była uprzejma, pomocna i przyjacielska ,ale wiedziałem, że umie postawić na swoim kiedy trzeba. Coś w niej przypominało mi Mayę. Miały takie same włosy i oczy podobnego koloru. Choć charakterami zupełnie się różniły. Słyszałem, że jeśli mówi się komuś swoje problemy to się mu ufa. Prawdopodobnie. Nawet jeśli bardzo bym chciała nie mogłem jej wyznać całej prawdy. Wiedziałem, że to wszystko by skończyło. Po śmierci Mayi było mi tak trudno.. Wszystko mi ją przypominało wiec postanowiłem wyjechać do Los Angeles. Czasami zapominałem. Właściwie tylko wtedy gdy za dużo wypiłem. Ale gdyby to było najgorsze…
PROSZĘ JEŚLI CZYTACIE ZOSTAWCIE KOMENTARZ. DLA WAS TO KILKA SEKUND,A DLA MNIE TO BARDZO WAŻNE. JEŚLI NADAL BĘDZIE TAK MAŁO KOMENTARZY POMYŚLĘ NAD TYM CZY DALEJ PISAĆ. DO NASTĘPNEGO <3
Teraz możecie komentować też anonimowo <3
Teraz możecie komentować też anonimowo <3
Świetnee <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCoraz lepiej, naprawdę mi się podoba. Opowiadanie wciąga. Jest interesujące, niesamowite, ciekawe. Strasznie spodobał mi się ten blog. Uwielbiam go. Będę częstym gościem. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńA poza tym ja na początku też miałam mało kom. Zobaczysz, jeszcze bedziesz mieć wiele komentarzy :)
UsuńAww,dziękuję :D Ale mam wrażenie,że nikt nie czyta co jest najgorsze :)
UsuńJak dodam u siebie nowy rozdział polecę twój blog :)
UsuńMogłabyś? Dziękuję, oczywiście zrobię to samo przy kolejnym rozdziale <3
UsuńŚwietny, mam nadzieję,że będziesz pisać dalej i nie przestaniesz.:)
OdpowiedzUsuńWielbię ten BLOG <3
O KURDE KURDE KURDE *__________* CZEKAM JUŻ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ *______*
OdpowiedzUsuńAAAA O MÓJ BOŻE :O DAWAJ KOLEJNY XD
OdpowiedzUsuńboże to jest niesamowite ah., ja chce już kolejny :c szybko dodaj ♥
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńJutro jak tylko wstanę. Prawdopodobnie 13 :D
Usuńświetne ;) uwielbiam too !
OdpowiedzUsuńAww Justin! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ♡
OdpowiedzUsuńJustin zaczyna otwierać się przed Caitlin :)
OdpowiedzUsuńprześliczne jejciu
OdpowiedzUsuńONI SĄ TACY CUDOWNI. KDNDKDNXKSLALALANZBSJSNXNDJSKXND. *^▁^*
OdpowiedzUsuń