*Kimberly to dziewczyna ze szkoły, nie wiem czy pamiętacie,
ale nie była zbyt miła dla Caitlin.*
(Proszę przeczytajcie notkę pod rozdziałem)
Caitlin
Rozmawiałam z Isabell idąc spokojną ulica Avalon. O tej porze raczej nie było tu hałasu. Słońce zachodziło za horyzontem. Słuchałam wypowiedzi z uwagą, a mówiła głównie o piątkowej imprezie i Kimberly w szpitalu. To dziwne, że nikt nic nie widział i nikt nic nie wie. Dzięki Bogu nikt nie podejrzewał mnie i Justina, gdy ją znaleźliśmy. To dopiero byłoby porażką. Choć chyba wszyscy wiedzą, że za nią nie przepadamy, ale chwila. Leży teraz w szpitalu, więc pohamuję swoją złość.
- Karma jednak wraca- zaśmiała się Isabell.
- Tak, to kara za te wszystkie lata cierpienia kujonów- powiedziałam i znów usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki.
-Święta racja- westchnęła.
Właśnie szłam przy cmentarzu. Spojrzałam na swoją rękę, na której pojawiła się gęsia skórka. Wiem, tchórz ze mnie, przecież nawet nie jest ciemno. Coś przez chwilę przykuło moją uwagę. Na ławeczce przy jednym z grobów siedział szatyn.
- Isabell, musze kończyć. Powodzenia z nauką historii. – Powiedziałam rozłączając się, nawet nie poczekałam na jej odpowiedzieć.
Podeszłam trochę bliżej bramy i chciałam pozostać niezauważona. Bez wątpienia był tam Justin. Kiedy podniósł głowę, szybko kucnęłam by mnie nie zobaczył. Nie wiem, po co robiłam te głupie podchody. Nie wiem, ja chyba chciałam przemyśleć czy chciałam tam iść czy dać mu spokój. Wstałam cicho i poprawiłam ubrania. Spojrzałam na niego. Nadal tam był. Ruszyłam w jego stronę nieśmiałym krokiem. Usiadłam na ławeczce obok.
- Hej, Justin. Nie przeszkadzam?- Zaraz tego pożałowałam. Powiedziałam coś, co mogłabym powiedzieć dzwoniąc do niego, a nie spotkać na cmentarzu. Moja głupota zawsze wygrywa.
- Nie skądże, właśnie szedłem. – Wstał z miejsca.
Nasze spojrzenia na chwilkę się spotkały i zobaczyłam, że jego oczy są lekko czerwone. Płakał.
Kątem oka spojrzałam na nagrobek. Złotymi literami wyryte „Maya Brey”. Wyglądało na to, że zginęła mając 17 lat w wypadku samochodowym. Już teraz łzy bezwładnie spłynęły po moich policzkach.
- Justin...- zaczęłam powoli by jeszcze bardziej się nie rozpłakać- Czasami musimy zaakceptować, że niektóre osoby są w naszych sercach, nie życiu- wydusiłam w końcu.
Justin przez chwilę milczał, ale w końcu przytaknął.
- Możesz mi o niej opowiedzieć, jeśli chcesz- zaproponowałam.
Z doświadczenia wiedziałam, że czasami lepiej po prostu to powiedzieć. Wyrzucić z siebie wszystkie uczucia. To tak jak z płaczem. Czasami warto to zrobić by potem czyściej patrzeć na świat.
- Ja… tak bardzo ją kochałem- nawet nie zrobiłam się zazdrosna, choć poczułam dziwny ucisk w sercu- Po jej stracie miałem złamane serce, ale pojawiłaś się ty- lekko dotknął mojego policzka-wtedy czułem jakbym miał złamane żebra. Nikt tego nie widzi, ale to boli przy każdym oddechu. Caitlin, ja nawet nie wiem jak to opisać. Wiem, że to ona chciałabym cię poznał. Ukoiłaś mój ból i będę ci wdzięczny do końca życia. – w moich oczach znów były łzy, ale zacisnęłam wargi by nie płakać, Justin kontynuował- Staram się za nią nie płakać, bo każda łza jest tylko przypomnieniem.
Na chwilę zapadła cisza. Ani ja ani Justin nic nie powiedzieliśmy. Wpatrywaliśmy się w nagrobek. Nie miałam Justinowi za złe, że nadal ją kochał, przecież to oczywiste. Cieszyłam się, że znalazł w swoim sercu trochę miejsca dla mnie.
Po pewnym czasie usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
- Zostań. Bez względu jak trudno jest być ze mną, po
prostu zostań.(Proszę przeczytajcie notkę pod rozdziałem)
Caitlin
Rozmawiałam z Isabell idąc spokojną ulica Avalon. O tej porze raczej nie było tu hałasu. Słońce zachodziło za horyzontem. Słuchałam wypowiedzi z uwagą, a mówiła głównie o piątkowej imprezie i Kimberly w szpitalu. To dziwne, że nikt nic nie widział i nikt nic nie wie. Dzięki Bogu nikt nie podejrzewał mnie i Justina, gdy ją znaleźliśmy. To dopiero byłoby porażką. Choć chyba wszyscy wiedzą, że za nią nie przepadamy, ale chwila. Leży teraz w szpitalu, więc pohamuję swoją złość.
- Karma jednak wraca- zaśmiała się Isabell.
- Tak, to kara za te wszystkie lata cierpienia kujonów- powiedziałam i znów usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki.
-Święta racja- westchnęła.
Właśnie szłam przy cmentarzu. Spojrzałam na swoją rękę, na której pojawiła się gęsia skórka. Wiem, tchórz ze mnie, przecież nawet nie jest ciemno. Coś przez chwilę przykuło moją uwagę. Na ławeczce przy jednym z grobów siedział szatyn.
- Isabell, musze kończyć. Powodzenia z nauką historii. – Powiedziałam rozłączając się, nawet nie poczekałam na jej odpowiedzieć.
Podeszłam trochę bliżej bramy i chciałam pozostać niezauważona. Bez wątpienia był tam Justin. Kiedy podniósł głowę, szybko kucnęłam by mnie nie zobaczył. Nie wiem, po co robiłam te głupie podchody. Nie wiem, ja chyba chciałam przemyśleć czy chciałam tam iść czy dać mu spokój. Wstałam cicho i poprawiłam ubrania. Spojrzałam na niego. Nadal tam był. Ruszyłam w jego stronę nieśmiałym krokiem. Usiadłam na ławeczce obok.
- Hej, Justin. Nie przeszkadzam?- Zaraz tego pożałowałam. Powiedziałam coś, co mogłabym powiedzieć dzwoniąc do niego, a nie spotkać na cmentarzu. Moja głupota zawsze wygrywa.
- Nie skądże, właśnie szedłem. – Wstał z miejsca.
Nasze spojrzenia na chwilkę się spotkały i zobaczyłam, że jego oczy są lekko czerwone. Płakał.
Kątem oka spojrzałam na nagrobek. Złotymi literami wyryte „Maya Brey”. Wyglądało na to, że zginęła mając 17 lat w wypadku samochodowym. Już teraz łzy bezwładnie spłynęły po moich policzkach.
- Justin...- zaczęłam powoli by jeszcze bardziej się nie rozpłakać- Czasami musimy zaakceptować, że niektóre osoby są w naszych sercach, nie życiu- wydusiłam w końcu.
Justin przez chwilę milczał, ale w końcu przytaknął.
- Możesz mi o niej opowiedzieć, jeśli chcesz- zaproponowałam.
Z doświadczenia wiedziałam, że czasami lepiej po prostu to powiedzieć. Wyrzucić z siebie wszystkie uczucia. To tak jak z płaczem. Czasami warto to zrobić by potem czyściej patrzeć na świat.
- Ja… tak bardzo ją kochałem- nawet nie zrobiłam się zazdrosna, choć poczułam dziwny ucisk w sercu- Po jej stracie miałem złamane serce, ale pojawiłaś się ty- lekko dotknął mojego policzka-wtedy czułem jakbym miał złamane żebra. Nikt tego nie widzi, ale to boli przy każdym oddechu. Caitlin, ja nawet nie wiem jak to opisać. Wiem, że to ona chciałabym cię poznał. Ukoiłaś mój ból i będę ci wdzięczny do końca życia. – w moich oczach znów były łzy, ale zacisnęłam wargi by nie płakać, Justin kontynuował- Staram się za nią nie płakać, bo każda łza jest tylko przypomnieniem.
Na chwilę zapadła cisza. Ani ja ani Justin nic nie powiedzieliśmy. Wpatrywaliśmy się w nagrobek. Nie miałam Justinowi za złe, że nadal ją kochał, przecież to oczywiste. Cieszyłam się, że znalazł w swoim sercu trochę miejsca dla mnie.
Po pewnym czasie usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
***
Całą noc nie mogłam zasnąć, a jak już to zrobiłam obudziłam się przestraszona. Chyba pierwszy raz w życiu miałam koszmar. Nie zaliczając tego, gdy miałam 5 lat i grałam z kuzynem w gry o zombie.
Wczorajszego dnia uświadomiłam sobie, że Justin myśli o naszym związku poważnie, więc nie chciałam pozostać mu dłużna. Jako że zawsze mam genialne pomysły ( wyczujcie ten sarkazm) postanowiłam przedstawić Justina moim rodzicom. Wiedziałam, że zrobi na nich wrażenie, jeśli nie powie całej prawdy. Nie zrozumcie mnie źle. To dziwne, bo Justin zgodził się bez słowa, ale wiedziałam, że się stresował. Moi rodzice potrafią być straszni wbrew pozorom.
Dzień minął zwyczajnie. Była sobota, a ja pospałam sobie trochę dłużej. Potem pomogłam przygotować mamie obiad. Przed nami jeszcze kolacja, pomyślałam. Moja mama była bardzo zadowolona z tego, że postanowiłam przedstawić jej Justina. Powiedziała nawet, że jeśli ma tatuaże i kolczyki, to chętnie mi go odbije. 1:0 dla mnie. Justin je ma, ale byłby tez cudowny bez nich. Z drugiej strony bałam się o tatę. Wiecie, surowy ojciec i chłopak z mnóstwem tatuaży. Małe szanse, że będzie w pełni zadowolony, no, ale chociaż miałam mamę po mojej stronie!
Zaczęłam się trochę stresować, gdy byłam już ubrana. Biała bluzka i czarne dżinsy. I tak to dziś Justin będzie „gwiazdą”.
-Mam nadzieję, że Justinowi posmakuje- powiedziała moja mam stawiając miskę sałatki na stole w jadali.
- Jestem pewna, że tak, mamo. - Przytuliłam ją lekko.
Z niecierpliwością odliczałam minuty do jego przybycia. Błagam Justin, tylko się nie spóźnij.
Mój tata usiadł przy stole jak zwykle ze swoim laptopem.
- Will, naprawdę, teraz?- Moja mama uniosła brwi.
- Przepraszam, muszę to oddać na jutro- usprawiedliwił się.
Moja mama tylko przewróciła oczami.
Dzwonek zadzwonił do drzwi. Chyba już nie ma odwrotu.
- Ja otworzę- powiedziałam cicho jakbym mówiła sama do siebie.
Gdy tylko zobaczyłam Justina szeroko otworzyłam usta. Wow. Wyglądał nieziemsko. Miał na sobie zwykłe dżinsy, powtarzam, Justin Drew Bieber miał zwykłe dżinsy, jasną koszulkę na tym czarną kurtkę i vansy. Nawet tak wyglądał niesamowicie, chwila, już chyba o tym wspominałam.
Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam na przód. W sumie Justin nie wyglądał na zestresowanego, albo udawał ,albo wszystko przeżywał wewnętrznie. Złapałam go za rękę na wszelki wypadek jakby się niepokoił.
Moja mama powitała nas pierwsza. Próbowałam otrzymać jakieś uczucia z jej twarzy. Jej, to chyba był zachwyt. Tata niestety był mniej zadowolony. Chwilka, dajcie Justinowi czas. Szatyn pocałował rękę mojej mamy i uścisnął dłoń mojego taty. Pierwsze koty za ploty, pomyślałam.
- Więc… jak masz na nazwisko Justin?- Pierwszy odezwał się mój tata. Chyba miał 37834303 pytań w zanadrzu.
- Bieber- Justin odpowiedział grzecznie.
- Skąd pochodzisz?- Tata wznowił zadawanie pytań.
- Jestem z Kanady- uśmiechnął się-,ale przeprowadziłem się do Kalifornii mają 5 lat.
Dobrze mu idzie. Naprawdę dobrze.
- Masz jakieś plany na przyszłość? – to zabrzmiało groźnie. Nawet ja nic o tym nie wiedziałam. Sama byłam ciekawa odpowiedzi.
- Na pewno zamierzam iść na studia, mam nadzieję, że z Caitlin- spojrzał na mnie, a ja zaczęłam się rumienić- ale jeszcze nie wybrałem kierunku.
Mój tata zadał jeszcze chyba milion pytań, za to moja mam zapytała o jedno.
- Jak smakuje ci kolacja, Justin?
- Jest wyśmienite, świetnie pani gotuje- uśmiechnął się, a ja chyba nie byłam jedyną osobą, która poczuła motylki w brzuchu.
Potem wszyscy zaczęliśmy jeść i żartować. Ja i moja mama sprzątnęłyśmy po kolacji i odmówiliśmy Justinowi, gdy chciał nam pomóc. Teraz gawędził z moim tatą o sporcie i jakichś tam rozgrywkach. Strzał w 10. Mój tata kocha sport.
Justin w poniedziałek w szkole nie wydawał się zły, że tak nagle go o to poprosiłam. Byliśmy szczęśliwi, że tak dobrze nam poszło. Moja mama oczywiście była zachwycona jego manierami, a tata znajomością historii jego ulubionej drużyny koszykarskiej.
- Świetnie sobie poradziłeś- powiedziałam do Justina gdy tylko go zobaczyłam.
Uśmiechnął się tryumfalnie i przyciągnął mnie do siebie.
- Bądź gotowa na mnóstwo niespodzianek- wyszeptał mi do ucha.
_______________________________________________________
Hej, wiem, dawno mnie tu nie było, ale chyba musiałam trochę od tego odpocząć.
Życzę wam wesołych świąt, trochę za późno, ale jeszcze mamy trochę czasu J
Gdy zobaczyłam, że liczba wyświetleń przekroczyła 50 tysięcy krzyczałam jak mała dziewczynka, dziękuję wam z całego serca! <3Jeśli macie jakieś pytania piszcie na tt :)
Mój spóźniony prezent świąteczny dla was to nowy rozdział w piątek i mała niespodzianka J
Oczywiście proszę o skomentowanie, podoba wam się?
Świetny!! Nie mogę sie doczekać następnego
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Teraz trzeba czekać na następny ;D
OdpowiedzUsuńTęskniłam xx @LifeseverBiebs
OdpowiedzUsuńjest spokoooooo ♥ xd
OdpowiedzUsuńspoczko jest <3 kochamy cie i czekam na nn <3 Bieberowych swiąt i Jerrowego nowego roku ;) @YoBelieberPL
OdpowiedzUsuńBoski :)))))
OdpowiedzUsuńŚwietny! <3 Ta scena na cmentarzu >>>>>>>>>>>>>>>> przyznam się, płakałam ;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ♥
@luvbiiebah
OMB cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKocham!
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńbardzo fajny:) czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńEkstra!
OdpowiedzUsuńcudowny *,*
OdpowiedzUsuńomg cudowny nie mogę doczekać się kolejnego+ciekawe co to za niespodzianka,kocham cię <3
OdpowiedzUsuńKolejnyyy chcę! Zrób z tego książkę! Pierwsza będę leciała po nią <3
OdpowiedzUsuńmatko matko to jest genialne czekam na następny kochanie! <3
OdpowiedzUsuńzaciekawiłaś mnie tym opowiadaniem,świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział... Uwielbiam twoje opowiadanie i czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńhttp://jednanoc97.blogspot.com/ <---- Zapraszam do mnie ♥ ☺
czytam dużo opowiadań bo to uwielbiam sama też pisze ale nie publikuje pisze bo lubię chodzę tam sobie na warsztaty specjalnie żeby się trochę podszkolić więc chyba mogę powiedzieć że się trochę znam na tym.nie chce żeby ktoś teraz pomyślał że się wymądrzam bo chodzę na jakieś warsztaty bo to nie gwarantuje że sie znam :).ale wracają do twojego bloga jest na prawdę ciekawy,uroczy i zabawny.nie jest to kolejna przesłodzona historia że od drugiego rozdziału są już razem i chcą mieć dzieci i to mi się podoba bo strasznie mało jest teraz blogów gdzie można znaleźć normalne i dobre historie.dla tego gratuluje z całego serca że tobie się udaje stwarzać historie która jest super i mam nadzieje że będziesz pisała tak długo jak możesz i nie masz się co martwić bo na pewno coraz więcej osób będzie go czytać :).i jak chcesz mogę coś tam ci czasem pomóc w tekście bo tak jak ty to uwielbiam pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Naprawde lubie twojego bloga :) czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńboski ;)
OdpowiedzUsuńgdzie ta niespodzianka? Czekam i czekam :(:(
OdpowiedzUsuń