czwartek, 15 sierpnia 2013

Nine


Nine
Caitlin
Na nic zdały  się próby błagania Justina . Zaczął biec do wody, a ja tylko zamknęłam oczy przygotowana na to co mnie zaraz czeka. Justin złapał za moje biodra i postawił delikatnie na piasku. Fale uderzyły o moje nagie stopy. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam stojącego przede mną Justina uśmiechającego się. Co go tak bardzo śmieszyło?  Staliśmy wpatrując się na siebie. Justin dotknął dłonią mojego policzka, a ja szerzej otworzyłam oczy. Wtedy ktoś ochlapał Nas wodą. Justin miał teraz mokre włosy które bezwładnie opadły mu na czoło. Wyglądał bardzo seksownie. Odwróciłam głowę i przegryzłam wargę. Też byłam mokra, ale nieco mniej. Justin przeczesał włosy dłonią. Mówiłam, że wyglądał seksownie? Miałam na myśli bardzo seksownie. Nim się obejrzałam pobiegł za Tylerem i oboje byli w wodzie.
- Jak dzieci- powiedziała Isabell stając przy moim boku.
- Albo gorzej – przyznałam śmiejąc się.
- Macie ochotę na kąpiel? – Tyler pomachał swoimi włosami jak pies po kąpieli wytrząsając z nich wodę.
- Nie – prawie krzyknęłyśmy z Isabell równocześnie.
Odeszliśmy od Tylera i Isabell zostawiając ich samych. Czułam miękki piasek między moimi palcami u stóp.
- Dlaczego się tak bałaś? Nie umiesz pływać? – powiedział zapatrzony w ogień.
- Ja bałam? Co? – nerwowo przegryzłam wargę.
Justin zaśmiał się cicho.
- Czyli nie umiesz.
- Oh, tak nie umiem. Zadowolony?  - podniosłam brew i spojrzałam na niego.
- Nauczę Cię chcesz?
- Oh, naprawdę? – zachichotałam by zaraz spoważnieć.
- Chodźmy – wskazał głową na wodę przed nami.
Kiedy już znaleźliśmy się w wodzie Justin powiedział:
- Połóż się, trzymam Cię.
Jeszcze mokre włosy opadały na jego czoło. Poczułam jego rękę na swoich plecach. Obejmując mnie tak bym nie wpadła do wody. Położyłam się i trzymałam jego ramię bardzo mocno.
- Hej księżniczko, nie bój się – Justin pochylił się, a ja poluzowałam uścisk.
- A jeśli mnie puścisz, a „popłynę” na dno?
- Ufasz mi? – zwęził usta w wąską linię.
- Ja nie wiem,  Justin. Może to zły pomysł? – spojrzałam na niego błagalnie.
- Ufasz czy nie? – szatyn podniósł brew.
Sama zadawałam sobie to pytanie. On opowiedział mi o wszystkim co go gnębiło. Powinnam mu zaufać.  Zamknęłam oczy i znużyłam się tak, że miałam teraz wodę w uszach. Ugh.
Kiedy spędziliśmy około trzydziestu minut na tym by nauczyć mnie pływać wstałam i powiedziałam:
- Już starczy, jak myślisz?
Zarzuciłam swoje mokre włosy na jedno z ramion i wycisnęłam z nich wodę.
- Jak chcesz. Zobacz są tam dwa kamienie, usiądziemy na nich? – spojrzałam w dal i zobaczyłam dwa spore głazy. Podeszliśmy do nich z Justinem i usiedliśmy na nich.
- Co znaczy ten tatuaż? – dotknęłam opuszkami palców jego klatkę piersiową gdzie miał tatuaż. Była to ciąg cyfr, prawdopodobnie jakaś data zapisana rzymskimi cyframi.
- To data urodzenia mojej mamy – Justin polizał dolną wargę.
- Oh, to piękne– uśmiechnęłam się.
- To nie jest piękne– zmarszczył brwi.
- Wiesz zaw...- moją wypowiedź przerwała wysoka blondynka stojąca naprzeciwko Justina.
- Hej, dużo ćwiczysz? Masz świetny brzuch! – zatrzepotała rzęsami.
Prawie zakrztusiłam się powietrzem. Przyłożyłam dłoń do ust by się nie śmiać. Justin tylko uśmiechnął się krzywo. Kiedy nic nie odpowiedział blondynka kontynuowała.
- Jej, mogę  dotknąć? – powiedziała podekscytowana.
Odwróciłam głowę i niezręcznie podrapałam się po karku. W tej samej chwili wziął rękę dziewczyny i położył na swoim umięśnionym brzuchu.
- Wow! Jak stal! – pisnęła dziewczyna.
- Ashley! Ashley! Nie uwierzysz… widziałam – podbiegła do niej brunetka średniego wzrostu.
W tej samej chwili na spodnie Justina wylało się picie które trzymała w dłoni blondynka.
-Przepraszam, to było… Co Ty narobiłaś?- spojrzała groźnie na brunetkę stojącą za nią.
- Może już sobie pójdziecie? – zaproponował Justin.
Dziewczyny odeszły szepcząc coś. Zrozumiałam tylko „ Czy Ty go widziałaś? Był taki przystojny” i „Zawsze coś zepsujesz”
- Nie zbyt dobrze to wygląda – pokiwałam głową.
- Wygląda jakbym się osikał, Caitlin – jego policzki lekko się zaróżowiły. Wyglądał uroczo.
- Nie, Justin –poklepałam go po ramieniu.
Spojrzał na mnie i podniósł jedną brew.
- No może troszkę- przechyliłam głowę na bok.
- Chodźmy w samochodzie powinienem mieć coś, cokolwiek.
- To był naprawdę świetny dzień, pomijając jeden szczegół – powiedziałam przypominając sobie plamę na spodniach Justina. Oparłam  się o samochód Justina. Staliśmy przed moim domem. W małym miasteczku w Kalifornii nadchodził wieczór.
- Mhm – Justin wpatrywał się w moje oczy, na co speszona spuściłam wzrok.
Poczułam jego palce na swojej brodzie, delikatnie ją podniósł i tym samym znów na niego spojrzałam.
Pochylił się, a ja ustałam na palcach. I wtedy…
- Mam nadzieję, że to co wibruje w Twoich spodniach to telefon – przegryzłam dolną wargę.
Justin szeroko się uśmiechnął. Włożył rękę do kieszeni i odebrał telefon.
- Co jest kurwa tak ważne? – mruknął. Justin odszedł kilka metrów ode mnie i kontynuował rozmowę.
Między czasie poprawiłam swoje ubrania, gdzie niegdzie nie układały się tak jak należało.
- Muszę już jechać.
- To do zobaczenia w poniedziałek – uśmiechnęłam się lekko.
- Do zobaczenia – powiedział Justin kiedy siedział już w samochodzie.
Pomachałam mu ręką na pożegnanie i czekałam aż stracę go z oczu. Pobiegłam do drzwi wejściowych, otworzyłam je i zobaczyłam rodziców siedzących w salonie. Oglądali coś w telewizji.
- Jak się bawiłaś? – mama zapytała nie odrywając wzroku od płaskiego ekranu.
- Świetnie – uśmiechnęłam się szeroko.
Weszłam na górę i szybko wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamy i położyłam na łóżku.
Myślałam o tym co „miało’’ by się zdarzyć gdyby nie dzwoniący telefon. Wiedziałam, że tego chciałam i wiem, że on też. Zaśmiałam się głośno. Dziewczyno, prawie pocałowałaś Justina Biebera.

12 komentarzy: