Caitlin
- Ugh. Stary… żresz jak świnia – Justin powiedział kiedy patrzyliśmy na Tylera. Chłopak pochłaniał trzecie już pudełko popcornu. Jego żołądek to czarna dziura czy jak? Wszyscy wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem i skupiliśmy się na tym po co tu przyszliśmy na meczu.
Starałam się uważnie obserwować grę, ale nie bardzo mnie to interesowało. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, ale on błyskawicznie znikł z moich rąk.
- Hej, co robisz? – zapytałam zdziwiona patrząc na Justina trzymającego w swojej ręce.
- Nudzisz się? – spytał nonszalancko.
- Taaak… - przeciągnęła „a” – troszeczkę- wyznałam szczerze.
- Co tu mamy?– powiedział Justin uśmiechając się pod nosem kiedy przeglądał menu.
-Hej, to moje! – krzyknęłam zbyt cicho wyciągając rękę w jego stronę.
- Żartowałem, shawty –puścił mi oczko. Chwila… Jak mnie nazwał? Poczułam jak moje policzki stają się czerwone. Jak zawsze w takich sytuacjach.
- Mam propozycję – powiedział swobodnym tonem uśmiechając się.
- Cóż takiego wymyśliłeś?- wymamrotałam cały czas obserwując jego dłonie.
- Dasz mi swój numer?
- Oddasz mi telefon to się zastanowię – powiedziałam patrząc w jego brązowe tęczówki.
- A jak Ci go oddam, a Ty nie dasz mi tego numeru? – uśmiech nie znikał z jego twarzy. Nie bolało go to?
- Tak bardzo Ci na tym zależy? – droczyłam się z nim.
Całe trybuny zaczęły wariować kiedy nasz drużyna zdobyła punkty. Nawet tego nie widziałam. Ups.
Justin zmarszczył brwi.
- Tak, zależy – spojrzał w moje oczy w których pewnie zobaczył podekscytowanie.
- Mógłbyś znaleźć kogoś innego do torturowania Justin?- zażartowałam.
-Mógłbym, ale wybrałem Ciebie – spojrzał w moje brązowe oczy. Zupełnie poważnie. O mój Boże… miał takie piękne oczy. Kiedy uświadomiłam sobie, że patrzyłam na niego dłużej niż wypadało z zamyślenia wyrwał mnie głos Isabell.
- Czy Ty to widziałaś? Boże. To było piękne. Czy ktoś to nagrał?- rozejrzała się po trybunach.
- O co chodzi?- zapytałam marszcząc brwi.
- Kimbely zaliczyła niezłą wpadkę – Isabell uśmiechnęła się złośliwie.
- Więc…?- zalegałam.
Tyler odsunął się, a na jego miejscu usiadła drobna blondynka.
- No więc- zaczęła- wykonywałyśmy swój popisowy numer kiedy Kimberly pękł strój– zaśmiała się szczerze. – Jej ego próbuje się wydostać – powiedziała kręcąc głową.
- Karma to suka – wtrącił się Justin.
- Zdecydowanie – powiedziałam równo z Isabell.
Siedzieliśmy w ciszy oglądając mecz. Justin i Tyler komentowali podania i wściekali się kiedy nasza drużyna odnosiła porażki.
- Pójdziemy po coś do picia- powiedział Justin wstając z miejsca.
- Okej – odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
- Chcesz coś Isabell? – Tyler zapytał nieśmiało.
- Tak – spojrzała na niego.
- Więc…- zaczęła kiedy nie mogli nas już usłyszeć.
- Ty i Justin? – podniosła brwi, a ja wybuchnę łam śmiechem.
- Proszę Cię… nie, nie… - powiedziałam szczerze.
- Widziałam wszystko z dołu.
- To nic nie znaczy- patrzyłam naprzeciwko siebie.
- Tak, tak – powiedziała bardziej do siebie niż do mnie uśmiechając się pod nosem.
Posłałam jej wrogie spojrzenie.
- Ty i Tyler? – ciągnęłam tą głupia rozmowę która prowadziła do nikąd.
- Chciałabym – posmutniała.
__________________________________________________________
Czytasz= komentujesz :)
Uznałam, że nie ma sensu pisać kiedy jest tam mało czytelników więc poczekam aż będzie Was więcej :)
Więc kiedy będzie 1000 wejść dodam kolejny rozdział <3
Do następnego <3
Jej, cudowne to opowiadanie. Wszystko jest takie dokładne, idealne. :) czekam na nn.
OdpowiedzUsuńJej, dziękuję <3
Usuńciekawi mnie Isabella i Tyler haha :D
OdpowiedzUsuńCZYTAM I CZYTAM. ŚWIETNE.♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nie będziesz miała nic przeciwko jak bd rzadziej pisała komentarze czyli nie pod każdym rozdziałem ;)
OdpowiedzUsuńCzytam ale tylko pod niektórymi bd pisać :D biorę się za następne ;*
Troche krótki rozdział ale fajnie sie czyta
OdpowiedzUsuń